Zdaniem sądu, Gąsienica-Makowski złożył zgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne, w którym podał, że nie był współpracownikiem SB w rozumieniu ustawy lustracyjnej; nie przekazywał istotnych informacji funkcjonariuszom SB. - Nie ukrywał niczego ze swojej przeszłości - powiedział w uzasadnieniu sędzia Bogusław Bajan. Gąsienica-Makowski był na początku lat 80. kierownikiem działu wykonawstwa w przedsiębiorstwie budowlanym PBO Podhale. Był też w tym czasie przewodniczącym zakładowej Solidarności. W uzasadnieniu wyroku sąd stwierdził, że pozwany podpisał tzw. lojalkę w początkowym okresie stanu wojennego, ponieważ chciał jak najszybciej opuścić komendę milicji, obawiając się o swoją rodzinę. Gąsienica-Makowski nie przyjął pseudonimu, a wywiady podczas których przekazywał on SB pozorne informacje, były prowadzone w miejscu jego pracy. Sąd dodał, że wszystkie spotkania były inicjowane tylko przez SB. Sąd przychylił się do zeznań Gąsienicy-Makowskiego, który stwierdził, że nie zobowiązał się on do udzielania SB informacji o działalności Solidarności. Sąd orzekł, że podczas rozmów z funkcjonariuszami SB nie udzielił on żadnych informacji o Solidarności i o jej działaczach. - Postępowanie sądowe było bardzo wnikliwe. Przez moje lata działania zawsze miałem sumienie czyste wobec każdego człowieka, a jeżeli coś było nie tak, to o tym mówiłem. Myślę, że dzisiaj to sąd potwierdził - powiedział po ogłoszeniu wyroku Gąsienica-Makowski. - Jestem przekonana, że społeczność Podhala źle przyjmie dzisiejszy wyrok - powiedziała w sądzie przedstawicielka Stowarzyszenia Obrony Praw Obywateli Powiatu Tatrzańskiego, Maria Gruszka. Wniosek o wszczęcie postępowania lustracyjnego skierowało do sądu biuro lustracyjne krakowskiego oddziału IPN.