W poniedziałek silny podmuch wiatru zerwał dach z wypożyczalni sprzętu narciarskiego w Bukowinie Tatrzańskiej. Zginęły trzy osoby - matka i dwie córki. Właściciel wypożyczalni nart w Bukowinie Tatrzańskiej usłyszał zarzut popełnienia samowoli budowlanej, do czego się przyznał. Śledztwo w tej sprawie trwa. Naczepa przerobiona na wypożyczalnię Starosta pytany przez "Rzeczpospolitą", jak to możliwe, że właściciel naczepy tira przerobionej na wypożyczalnię nart nie starał się o pozwolenie na budowę ani jej nie zgłaszał, odpowiedział: "nie znaleźliśmy w wydziale budownictwa starostwa takiego wniosku w ostatnich trzech latach, od kiedy dzierżawi on ten skrawek terenu". "Żaden projekt ani zgłoszenie nie wpłynęły do starostwa" - zaznaczył. Odpowiadając na stwierdzenie, że "nie występował z wnioskiem, bo to teren zielony, nieprzeznaczony pod budownictwo i nie dostałby pozwolenia" starosta powiedział: "istotnie". "Bukowina Tatrzańska nie ma całościowego planu zagospodarowania przestrzennego, natomiast dla wierzchołka Rusińskiego Wierchu taki plan został uchwalony i obowiązuje. W planie zagospodarowania przestrzennego określone jest przeznaczenie terenu, na którym stoi przedmiotowy obiekt, i plan wyklucza możliwość postawienia tam jakiegokolwiek budowli" - podkreślił. Likwidacja samowoli budowlanej w Polsce trwa kilka lat Pytany o to, jak na tym terenie powstało pełno podobnych obiektów, wskazał, że "na to pytanie odpowiedzieć może nadzór budowlany, który zajmuje się sprawą samowoli budowlanych, ale organizacyjnie nie podlega staroście". "Aby taką samowolę zlikwidować, potrzeba kilku lat. Inspektorat powiatowy wydaje decyzję o rozbiórce, inwestor składa odwołanie do inspektora wojewódzkiego, a potem kolejno skargi do wojewódzkiego i naczelnego sądu administracyjnego. Procedury administracyjne trwają, a on spokojnie użytkuje obiekt. Ustawodawca ciągle poszerza zakres wyłączeń, wprowadza abolicje dla samowoli, zmniejsza stawki opłat legalizacyjnych, generalnie demoralizuje rynek" - mówił Piotr Bąk. Ocenił, że "najlepsza była pierwotna wersja ustawy uchwalona w 1994 r., gdy ministrem była Barbara Blida". "Wtedy dla każdej nowej samowoli budowlanej była tylko jedna perspektywa - przymusowa rozbiórka. Przy kolejnych nowelizacjach ustawy pojawiało się coraz więcej możliwości legalizacyjnych, które są zachętą dla potencjalnego samowolnika" - zaznaczył. "Mamy ogromny problem" Na pytanie, jak duży jest problem z samowolami budowlanymi na Podhalu, odpowiedział: "problem jest tam, gdzie nastąpiła intensyfikacja rozwoju gospodarczego". "Mamy ogromny problem z art. 29 ustawy - Prawo budowlane. W myśl tego artykułu można np. postawić obiekt tymczasowy na trzy miesiące na podstawie zwykłego zgłoszenia, ale później trudno wyegzekwować likwidację, gdy ten okres minie. Długotrwała procedura administracyjna i egzekucyjna trwa, a życie toczy się według swoich praw, których nie da się ominąć. Przecież ten wiatr, który zerwał drewniany dach, to był zwykły halny" - podkreślił starosta.