Nie tego się spodziewali państwo Mieczysława i Władysław P., którzy prowadzili ten dom dziecka od 2000 r. Za pracę pobierali zapłatę, ale również pochwały ze starostwa w Nowym Targu. Jednak wczoraj pracownicy Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Nowym Targu, nie zważając na płacz wychowanków, na mocy decyzji sądu, zabrali małżeństwu 10 podopiecznych. W trakcie zabierania dzieci pracownicy PCPR próbowali wręczyć małżeństwu P. decyzję starosty o likwidacji placówki. Oni odmówili przyjęcia pisma. Zapowiadają odwołanie od decyzji sądu. Wszystko z powodu 15-letniej Pauliny, która wraz z siostrą nie kryła rozbawienia z zamieszania. Nam nie odpowiadała na pytania, na czym miałoby polegać molestowanie, o które został przez nią pomówiony opiekun. - Trójkę sióstr przyjęliśmy z innego, zlikwidowanego rodzinnego domu dziecka - opowiada Władysław P. Mówi, że najstarsza szybko się usamodzielniła, ale od samego początku były problemy z 15-letnią Pauliną, bo wciąż buntowała inne dzieci. Opiekunowie starali się na to nie zwracać uwagi, uznając to za zwykłe zachowanie nastolatki. - Wiedziałem, że Paulina przeżywała co jakiś czas zawody miłosne i starałem się postępować tak jak rodzony ojciec. Przytulałem ją, pocieszałem, mówiłem, że chłopaków pełno jest na świecie - wspomina P. Punktem zwrotnym były słowa Pauliny wypowiedziane do pedagoga szkolnego, że "wujek w trakcie opalania poklepał ją na pociesze- nie po brzuchu". - Zrobiłem to spontanicznie, ponieważ mówiła, że jest załamana po stracie kolejnego chłopaka - mówi P. Według Pauliny przekroczył normy przyzwoitości. Relacja dziewczyny dotarła do pracowników PCPR w Nowym Targu, którzy opisali treść rozmów z Pauliną i wysłali je do sądu. Ten zareagował natychmiast, bo zdecydował o zabraniu wszystkich dzieci od P. Jak tłumaczy sąd, istnieje uzasadnione prawdopodobieństwo, że zachowania Władysława P. wobec małoletnich mogą mieć charakter molestowania seksualnego. Dobro dzieci wymaga natychmiastowego odizolowania ich od opiekuna i przeniesienia do innych rodzin zastępczych. Dlaczego postanowiono całkowicie zlikwidować rodzinny dom dziecka państwa P.? - Status takiej rodziny opiera się na tym, że rodzina jest kiedy są dzieci, ale jeśli ich nie ma, jej funkcjonowanie jest nieuzasadnione - tłumaczy Aneta Wójcik dyrektorka PCPR w Nowym Targu. Zauważa, że rodzina P. przecież pobierała za opiekę nad tym dziećmi wynagrodzenie. Za co mają otrzymywać pieniądze w chwili gdy nie wykonują pracy? Inna z podopiecznych państwa P., Ania, nie wierzy w oskarżenia. Gdy tylko słyszy, że zamiast na wakacje do Łeby trafi ze swoją młodszą siostrą do innego domu dziecka, oczy napełniają się łzami. - Wujek nigdy nie zrobiłby nikomu krzywdy - mówi Ania.