Sąd uznał, że zarzucane lekarce czyny stanowią wypadki mniejszej wagi i na tej podstawie warunkowo umorzył postępowanie przeciwko niej na dwa lata. Zobowiązał też oskarżoną do naprawienia szkody NFZ oraz osobom, które się tego domagały, w łącznej wysokości blisko 67 tys. zł. Obciążył ją także świadczeniem na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym w wysokości 20 tys. zł. Lekarka w śledztwie nie przyznała się do popełnienia zarzucanych czynów. Wyjaśniała, że w szpitalu były kolejki oczekujących na zabiegi, a ona sama nie mogła kierować pacjentów na inny oddział. Stwierdziła też, że mogła pobierać opłaty czy dopłaty za zabiegi, gdyż wykorzystywała lepszy sprzęt, który do niej należał. Dziennikarzom mówiła, że chce, by podawać jej pełne nazwisko, ponieważ "nie jest przestępcą". W piątek uzasadnieniu wyroku sąd podkreślił, że nie miał wątpliwości co do winy lekarki. "Ze zgromadzonego materiału jasno wynika, że oskarżona na początku swojej dobrze rozwijającej się kariery umyślnie pobłądziła nieco w mgle niejasnych rozwiązań sposobu rozliczania świadczeń medycznych" - stwierdził sędzia Wojciech Domański. Jak podkreślił, warunkowe umorzenie sprawy jest uzasadnione m.in. tym, że oskarżona w swojej działalności "dobrze realizuje ponadindywidualny interes społeczny". Zaznaczył, że lekarka nigdy nie przyznała się do winy. - Rozwiązanie w takiej sytuacji jest jedno: operować wyłącznie prywatnie, absolutnie nie na NFZ. Wtedy nie będzie dla lekarza żadnego problemu. Tylko co z pacjentami? - powiedziała po ogłoszeniu wyroku Anna Chrapusta. - Oczywiście że absolutnie nie czuję się winna, gdyż cała moja praca jest dla dobra pacjentów, natomiast wszyscy znają system i wszyscy wiedzą o kolejkach w służbie zdrowia - stwierdziła. Jak podkreślał w toku procesu obrońca mec. Stanisław Kłys, warunkowe umorzenie sprawy jest korzystne dla lekarki, ponieważ zapewnia jej spokój i możliwość pracy dla dobra pacjentów. Ponadto lekarka pozostaje niekarana. Jako "salomonowe rozwiązanie" określał także możliwość ugody przedstawiciel prokuratury. - To jest wyważenie interesu stron, sądu, ekonomiki procesowej. Jest to karny finał sprawy, która zakończyła się dawno w NFZ roszczeniami majątkowymi względem pewnych niepublicznych zakładów opieki zdrowotnej - i to jest główny sukces tego postępowania - mówił prok. Grzegorz Jeleń. Akt oskarżenia obejmował 59 zarzutów, dotyczyły one oszustw na szkodę rodziców małoletnich pacjentów oraz NFZ; do nieprawidłowości miało dojśc w latach 2003-2008. Część zarzutów dotyczyła wprowadzania w błąd rodziców pacjentów co do konieczności długotrwałego oczekiwania na refundowane zabiegi w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie-Prokocimiu, następnie dzieci były operowane podczas zabiegów komercyjnych. Według prokuratury lekarka nie udzielała rodzicom wyczerpującej informacji co do możliwości wykonywania zabiegów w ramach refundacji. Uzyskała w ten sposób od pacjentów ok. 22 tys. zł i ok. 24 tys. zł z prowizji zabiegów wykonanych komercyjnie. Kolejna część zarzutów dotyczyła przyjmowania pieniędzy od rodziców pacjentów za zabiegi, co do których - jak utrzymywała lekarka - brak było możliwości refundacji, a które były w całości refundowane przez NFZ. Kwota przyjętych korzyści to ok. 21 tys. zł - obliczyła prokuratura. Dalsza część zarzutów dotyczy poświadczania nieprawdy w dokumentacji medycznej pacjentów i wprowadzania w błąd NFZ co do wykonanych w rzeczywistości zabiegów i uzyskiwania w ten sposób zawyżonej refundacji. Ustalona szkoda NFZ wyniosła 10 tys. zł. Anna Chrapusta została zatrzymana w grudniu 2008 r. Noc spędziła w policyjnej izbie zatrzymań, następnego dnia prokuratura postawiła jej zarzuty. W obronie Chrapusty stanęło środowisko lekarskie. Okręgowa Rada Lekarska wyraziła oburzenie sposobem postępowania przez organy ścigania, a zwłaszcza trybem jej zatrzymania przez policję. Chrapusta jest znanym w Krakowie specjalistą od mikrochirurgii. Media wielokrotnie opisywały przeprowadzane przez nią operacje, m.in. przy zastosowaniu sztucznej skóry w leczeniu oparzeń, przyszycia urwanych lub odciętych dłoni, palców, penisa.