Sprawa dotyczyła dwójki działaczy, którzy zostali prewencyjnie zatrzymani na 48 godzin 2 maja 1985 roku, tak aby nie mogli wziąć udziału w manifestacji z okazji 3 maja. Do porwania doszło przed budynkiem Sądu Wojewódzkiego w Krakowie. Działaczka KPN Agata Michałek i działacz "Solidarności" Ryszard Majdzik zostali wciągnięci z przystanku do nieoznakowanego samochodu milicyjnego. Zebrane dowody i zeznania złożone przez pokrzywdzonych i świadków a także akta procesu cywilnego jaki Agata Michałek wytoczyła WUSW o bezprawne pozbawienie wolności i naruszenie nietykalności osobistej nie wystarczyły. Sprawę cywilną działaczka wygrała, dziś natomiast musi zadowolić się, jak to ujął sędzia, satysfakcja moralną. Sędzia uzasadniając wyrok podkreślił, że nie istniały żadne prawne podstawy, które mogłyby usprawiedliwić zatrzymanie pokrzywdzonych. Na korzyść byłych funkcjonariuszy SB Ryszarda Caby, Antoniego Krzyszkowskiego i Andrzeja Stefaniaka, zadziałała natomiast wiążąca sąd ustawa o amnestii z dnia 7 grudnia 1989. Przepis mówi wyraźnie, że w przypadku jeśli zasądzony wymiar kary byłby mniejszy niż 2 lata, odstępuje się od jej wykonania. Sąd uznał, że oskarżeni nie zasługują tak wysoki wymiar kary. Innymi przesłankami umorzenia był także incydentalny charakter przestępstwa. - Oskarżeni nie zasługują na to, aby ta kara była wyższa niż dwa lata bezwzględnego pozbawienia wolności. Trzeba pamiętać że to zdarzenie miało miejsce ponad 24 lata temu. Trzeba mieć na uwadze, że oskarżeni nie byli nigdy karani. Jak wynika z zebranego materiału dowodowego, aktualnie prowadzą ustabilizowane życie, mają rodziny, pracują czy też są na emeryturze. Nie stanowią żadnego zagrożenia dla społeczeństwa. A w zasadzie tylko w przypadku uznania że jakiś sprawca stanowi takie zagrożenie, konieczna jest jego izolacja w warunkach więzienia. W przypadku oskarżonych nie mamy do czynienia z przestępcami którzy popełnialiby jakiś szereg czynów zabronionych - mówił sędzia uzasadniając wyrok. Winę oskarżonych umniejszył według wymiaru sprawiedliwości także fakt, że działali z rozkazu i podlegali wyższym stopniem funkcjonariuszom. Sąd napiętnował więc czyn bezprawnego zatrzymania, nie mieszczącego się nawet w ustawodawstwie obowiązującym w 1985 roku, ale to wszystko co udało się osiągnąć pokrzywdzonym. Po ogłoszeniu wyroku większość osób obecnych na procesie opuściła salę. Część osób krzyczała, padły głosy o braku sprawiedliwości i wydawaniu państwowych pieniędzy na obrońcę esbeckiego funkcjonariusza. Sędzia próbując zaprowadzić porządek uprzedził, że może wezwać policję, w odpowiedzi z sali dobiegły pytające głosy: "kogo wezwiecie, SB czy ZOMO?". Uzasadnienie wyroku było kilkakrotnie przerywane. Ryszard Majdzik po rozprawie zaznaczył, że sprawdzi sędziego - jeśli okaże się, że jest dzieckiem komunisty, to w ogóle nie powinien prowadzić takiego procesu. Pokrzywdzony mówił wprost, to nie jest polski sąd. - W sądach niezawisłych powinien być sprawiedliwy wyrok. Ludzie, którzy bez okazywania dokumentów porywali nas w biały dzień, nie bali się ludzi, grozili nam śmiercią i ci ludzie nie dostają żadnego wyroku w niby wolnej Polsce?! To dla mnie nie jest wolna Polska. To są sądy nie niezawisłe, zawisłe od bolszewizmu, komunistów. Pokazuje się, że tak zwana III RP jest dalej komunistyczna, czyli bolszewicka. Sędziego po wyjściu z sali powitały ironiczne owacje i okrzyki zebranych pod salą osób związanych z KPN. Wyrok nie jest prawomocny, możliwe jest wniesienie apelacji, z czego zamierzają skorzystać pokrzywdzeni. Katarzyna Gorgoń