Podczas ubiegłorocznych wyborów samorządowych Jacek Grosser (komitet Oświęcimianie - Oświęcimianom) pokonał w drugiej turze Janusza Chwieruta (PO). W przeddzień sesji Rady Miejskiej zachorował na serce, nie złożył ślubowania, a tym samym nie objął stanowiska. Ustawa o samorządzie gminnym nie przewidywała takiej sytuacji, dlatego przez kilka miesięcy na stanowisku pozostawał dotychczasowy prezydent. Poseł PO Janusz Chwierut zainicjował nowelizację ustawy, by umożliwić wprowadzenie przez premiera osoby pełniącej obowiązki prezydenta. Gdy weszła ona w życie, Donald Tusk właśnie Chwierutowi powierzył funkcję. P.o. prezydenta oświadczył, że przeprowadzenie plebiscytu umożliwia obecnie ustawa o referendum lokalnym. Od 5 grudnia, czyli dnia wyborów, minęło wymagane nią 10 miesięcy. Zatem po 5 października można rozpocząć procedurę referendalną. - Deklaruję, że w przypadku zainicjowania procedury referendalnej będę ją wspierał. Uważam bowiem, że to przede wszystkim mieszkańcy Oświęcimia powinni decydować o swoich władzach lokalnych - zapowiedział Chwierut. Poważne wątpliwości, czy referendum w ogóle można przeprowadzić, ma prof. Czesław Martysz z wydziału prawa i administracji Uniwersytetu Śląskiego. - Zwycięzca wyborów na prezydenta miasta składa ślubowanie i dopiero w tym momencie zaczyna pełnić funkcję. Wcześniej niczego nie może. Nie ma go. Nie może nawet polecić sekretarce, by przymknęła drzwi, gdy jest przeciąg. Dopiero gdy złoży ślubowanie przed radą, w tym ułamku sekundy staje się prezydentem, którego można odwoływać, również w trybie referendum - powiedział prof. Martysz. Rzecznik stowarzyszenia "Oświęcimianie - Oświęcimianom", z którego kandydował Grosser, Agata Rakoczy-Kot powiedziała, że jest zaskoczona deklaracją Chwieruta. - Nie wiem dlaczego padła teraz taka deklaracja. Jacek Grosser jest rehabilitowany do czerwca i być może wtedy ustanie przesłanka, która uniemożliwia objęcie funkcji - dodała. Zdaniem p.o. prezydenta do przeprowadzenia referendum potrzeba ukonstytuowania się grupy referendalnej, która będzie musiała zebrać podpisy 10 procent uprawnionych do głosowania. W przypadku Oświęcimia jest to około 3,3 tysiąca osób. Aby było ważne, udział w nim musiałoby wziąć 60 procent wyborców, którzy uczestniczyli w ostatnich skutecznych wyborach, czyli około 6,6 tysiąca osób.