Zawalony most w Stanach Zjednoczonych nie postawił w stan gotowości krakowskiego środowiska budowniczych mostów. Zarówno fachowcy, jak i służby kontrolujące ich stan techniczny uspokajają, zapewniając, że wszystko jest pod kontrolą. Pod dozorem Krakowskiego Zarządu Dróg znajduje się ponad 50 takich obiektów w powiecie krakowskim. Raz do roku przeprowadzana jest kontrola podstawowa. Szczegółowej analizy parametrów obiektu dokonuje się co pięć lat. - W związku z sytuacją w USA nie przeprowadzimy dodatkowych kontroli mostów. Ostatnia inspekcja nie dała nam powodów do niepokoju w stosunku do większości z obiektów. Te niespełniające norm wyłączamy z użytkowania. Chodzi o most na potoku Sudoł w ciągu ulicy Łokietka oraz na potoku Bibiczanka - mówi Piotr Snakowski, kierownik modernizacji i utrzymywania infrastruktury w Krakowskim Zarządzie Dróg. W czasie kontroli każdy analizowany most otrzymuje jeden z sześciu stopni w odpowiedniej skali. Zero oznacza obiekt nienadający się do jakiegokolwiek eksploatacji, a 5 taki, w którym nie stwierdzono żadnych uchybień. - Na 51 konstrukcji, którymi zarządzamy, około czterdziestu procent otrzymała noty bardzo dobre, tzn. cztery lub pięć. Ponad połowa to mosty wymagające remontu, ale niestwarzające zagrożenia dla użytkowników, zatem nadające się do codziennej eksploatacji (trójka we wspomnianej skali). Dwa obiekty otrzymały noty jeden lub dwa - mówi Piotr Snakowski. Wyniki kontroli oddawane są do analizy najlepszym fachowcom od konstrukcji i budowy mostów. Krakowski Zarząd Dróg ściśle współpracuje między innymi z Kazimierzem Furtakiem, profesorem Politechniki Krakowskiej - Jego ekspertyza przyspieszyła np. remont wiaduktów na al. 29 Listopada. Dzięki współpracy z osobami dysponującymi tak dużą wiedzą w tej dziedzinie mamy pewność, że nawet najdrobniejsza usterka mostu nie umknie naszej uwadze - mówi Piotr Snakowski. Powodem zawalenia się mostu, ale i każdej innej budowli mogą być wady konstrukcyjne. Powstają one jeszcze na etapie projektowania i są trudno wykrywalne w czasie monitorowania gotowego już obiektu. - Każdy projekt mostu, zanim stanie się podstawą do jego budowy, przechodzi liczne ekspertyzy. Sprawdzany jest przez niezależne grupy fachowców i następnie opiniowany. Przedostanie się przez tak szczelne sito projektu wadliwego graniczy z cudem, ale oczywiście jest możliwe. Ludzie są omylni, o czym świadczą zdarzające się czasem tragedie jak choćby ta ostatnia w USA. Podstawową różnicą, która z gruntu zapewnia nam bezpieczeństwo jest inna wielkość mostów w Polsce i Stanach Zjednoczonych. Polskie, w tym mosty w powiecie krakowskim, są stosunkowo małe, a przez to bezpieczniejsze - podkreśla Bogdan Majcherczyk. Przed oddaniem konstrukcji do użytku publicznego przeprowadzana jest jej próba generalna, polegająca na testowym obciążeniu. W przypadku mostu Kotlarskiego było to kilkadziesiąt ciężarówek jednocześnie stojących na gotowym obiekcie. - Test wypadł pozytywnie. Muszę jednak podkreślić, że codziennie przejeżdżające po moście samochody są niczym pchły w porównaniu do obciążenia w czasie próby generalnej. Ta konstrukcja jest zupełnie bezpieczna - zapewnia Piotr Kutyński, pełnomocnik dyrektora do spraw projektowania w firmie Transprojekt. Dodaje, że planowana linia szybkiego tramwaju, która ma przebiegać przez most łączący Grzegórzki z Zabłociem nie będzie wymagała zmian konstrukcyjnych obiektu. - O wszystkim pomyślano wcześniej - stwierdza. Środowisko budowniczych i konstruktorów mostów czeka na wyniki analiz zerwanego obiektu w Mineapolis. Jak przewidują fachowcy, konkretne dane, a więc i odpowiedź na pytanie, "co się stało" poznamy za mniej więcej pół roku. - To jest doświadczenie dla nas wszystkich. Lekcja poglądowa, z której trzeba będzie wyciągnąć odpowiednie wnioski - mówi Piotr Kutyński. Most w Mineapolis na rzece Missisipi zawalił się w ubiegły czwartek. Cztery osoby zginęły, wiele trafiło z obrażeniami do szpitala. Badania na przestrzeni ostatnich lat wykazały, że most miał wady konstrukcyjne, które zbagatelizowano. Autor: Damina Sikorski