Co ciekawe, to nie flisacy pojechali gromadnie do PUP, ale przybyli do nich sami urzędnicy. Rejestracja na przystani trwała dwa dni. - Wielu z flisaków ma tylko jeden zawód, a tego nie da się wykonywać w zimie, dlatego będą czekać do rozpoczęcia kolejnego sezonu w przyszłym roku - wyjaśnia Jan Sienkiewicz, prezes Polskiego Stowarzyszenie Flisaków Pienińskich. Pozostali wrócą do swej drugiej pracy, a wykonują oni najrozmaitsze zawody. - Są wśród nich nauczyciele, pracownicy biurowi i fizyczni, piekarze, rolnicy, a także prowadzący działalność gospodarczą - wylicza Jan Sienkiewicz prezes Polskiego Stowarzyszenia Flisaków Pienińskich. Tymczasem tegoroczny sezon flisacki był wręcz znakomity. Wszystko wskazuje na to, że zostanie pobity rekord z 1975 r., kiedy łodziami przełomem Dunajca spłynęło 275 tys. turystów. - Ważne dla nas będzie też, ile razy nasze łodzie wypłynęły w sezonie - mówi prezes Sienkiewicz. Podkreśla, że dokładne dane będą znane jednak dopiero za kilka dni. - Gdy pobijemy rekord, będzie to piękny prezent na 75-lecie naszego stowarzyszenia, które obchodzimy w tym roku, a także ładne podsumowanie kadencji tego zarządu, która kończy się też w tym roku - mówi Jan Sienkiewicz. Ten sezon flisacki należał do Polaków, którzy spływali więcej niż ostatnimi laty, zarówno grupowo, jak i indywidualnie. - Na przystani słychać było jednak najrozmaitsze języki dosłownie z całego świata, a i ludzie byli w najprzeróżniejszych strojach i o różnych kolorach skóry. Flisacy są jednak do tego przyzwyczajeni i nie reagują ciekawością - mówi prezes Jan Sienkiewicz. W tym roku przełomem Dunajca spłynęło wielu Rosjan i Ukraińców oraz Czechów, co było pewnego rodzaju novum. Nie brakowało też Węgrów i Francuzów. W sumie zagraniczni klienci stanowili ok. 25 procent. - W tym sezonie łodziami płynęło dużo ludzi z pierwszych stron gazet i z piedestału. Niestety, mamy taką zasadę, że nie podajemy nazwisk. Prezes zapewnia, że sporo było też znakomitości z zagranicy: prezydent południowego kraju Europy, parlamentarzyści. Co ciekawe, osoby te wsiadały na łodzie bez większych zabezpieczeń ze strony ochroniarzy. W tłumie gości stawały się one wręcz anonimowe. Warto przypomnieć, że spływ łodziami rozpoczyna się zawsze na przystani flisackiej w Sromowcach-Kątach. Odpływają one po zebraniu co najmniej 10 osób. Spływ odbywa się dwoma trasami: krótszą 15 km z Sromowiec do Szczawnicy, która trwa ok. 2 do 3 godzin w zależności od stanu wody oraz dłuższą o 5 km do Krościenka. BES bszkarad@dziennik.krakow