Zwłoki mężczyzny wczoraj wcześnie rano znalazła w rejonie koryta rzeki dziewczyna, która szła do sklepu. Pobiegła po rodziców, a ci od razu zawiadomili policję. Na miejsce przyjechał lekarz pogotowia, który stwierdził zgon mężczyzny. - Najprawdopodobniej było to utonięcie, bo jak ustaliliśmy mężczyzna nie wrócił do domu tej nocy, kiedy nad Mogilnem przeszły intensywne opady - mówi Paweł Grygiel z Zespołu ds. Komunikacji Społecznej Komendy Miejskiej Policji w Nowym Sączu. - Dopiero śledztwo i sekcja zwłok dadzą pewność - zaznacza. Uaktywniło się osuwisko W niedzielnej ulewie ucierpiały gminne i powiatowe drogi, które częściowo są nieprzejezdne. Żywioł podmył asfalt, zalał domy, pozrywał mostki. W Miłkowej uaktywnił osuwisko. Osuwająca się ziemia dostała się do budynku mieszkalnego, uszkodziła też słup trakcji elektrycznej. Straty liczą wójtowie dwóch sąsiadujących ze sobą gmin, Korzennej i Gródka nad Dunajcem, bo przez te tereny przeszła ulewa. - To było oberwanie chmury, wydawało się jakby ktoś wiadrami lał wodę - relacjonuje Mirosław Małek, radny i mieszkaniec gminy. - Ziemia nie była w stanie przyjąć takiej ilości wody, a straty są ogromne. Przypomniał mi się rok 2001 - dodaje. Nieprzejezdna jest droga Miłkowa-Przydonica, aż do skrzyżowania z Jasienną. Utrudniony jest przejazd na trasie Korzenna-Jasienna-Przydonica, Przydonica-Podole Górowa, Czaczów-Barnowiec i Nowy Sącz-Florynka. Sytuacja jest poważna - W poniedziałek już o piątej rano w miejscach, gdzie sytuacja była najgorsza pojawili się pracownicy Powiatowego Zarządu Dróg. Część przejazdów udało się udrożnić, ale cały czas trwają prace na odcinku Miłkowa-Przydonica - mówi Adam Czerwiński, dyrektor PZD. - Tu sytuacja jest najgorsza - przyznaje. Powalone drzewa oraz zwały ziemi, która się w tym rejonie osunęła zablokowały także drogi Łyczana-Jasienna i Przydonica-Miłkowa. - Udało nam się szybko udrożnić przejazd, ale kierowcy powinni jechać tamtędy ostrożnie, bo jezdnia jest zwężona i wprowadzone zostało ograniczenie prędkości - zaznacza Czerwiński. Strażacy wypompowują ze studni zamuloną wodę i w dalszym ciągu udrażniają pozatykane przepusty. Część gminy odcięta od świata - Straty są ogromne, zarówno w infrastrukturze drogowej, jak i w rolnictwie. Myślę, że minie tydzień zanim będziemy mogli podać szacunkową kwotę - mówi Józef Tobiasz, wójt gminy Gródek nad Dunajcem. - Mimo że woda już opadła, gmina w połowie jest odcięta od świata - podkreśla. Dodaje, że nieprzejezdne drogi zmuszają kierowców do łamania prawa i przejeżdżania przez nielegalnie udrożnione przez Bernarda Stawiarskiego, wójta Chełmca, osuwisko w Kurowie. - Wielu naszych mieszkańców pracuje w Nowym Sączu i teraz, gdyby chcieli trzymać się przepisów, musieliby przejeżdżać przez Jurków i nadkładać drogi - zaznacza. Wójt ubolewa też nad stanem jeziora, którego brzegi niedawno zostały wysprzątane, a teraz znów woda naniosła śmieci. Potrzebna będzie pomoc finansowa Na samo prowadzenie weekendowej akcji ratowniczej na terenie gminy Gródek nad Dunajcem i Korzenna starostwo powiatowe wydało już ponad 300 tys. zł. Jan Golonka zwrócił się wczoraj do Stanisława Kracika, wojewody małopolskiego o wsparcie finansowe. - Musieliśmy szybko uzupełnić podbudowy korpusów drogowych i tymczasowo je zabezpieczyć od strony rzek i potoków, żeby zapewnić dojazd do miejscowości poszkodowanych w ulewie. Obecnie powiat nie dysponuje wolnymi środkami, z których możliwe byłoby sfinansowanie tych prac - tłumaczy starosta Golonka. Jednocześnie zaznacza, że dla trwałej likwidacji zniszczeń, przynajmniej na części dróg, konieczna będzie jeszcze w tym roku dodatkowa pomoc z budżetu państwa. Pogotowie przeciwpowodziowe utrzymane zostało w gminie Gródek nad Dunajcem, a stany wód na rzekach płynących przez powiat nowosądecki nie przekraczają stanów ostrzegawczych. Alicja Fałek alicja.falek@dziennik.krakow.pl Czytaj również: Centrum powstanie z ruin Odwrót od sutanny? Uważaj, komu pomagasz