Tak chciałoby się rzec, niestety rzeczywistość jest inna. Malowniczo położone osiedle, a i owszem, ale zawartość strumyczka pozostawia wiele do życzenia. Wielki tutaj dostatek, i puszek po piwie, i reklamówek ze śmieciami, i zalegającej gnijącej trawy (pozostałość po kosiarzach - ktoś ich przysłał, ale nie ma komu posprzątać) a i stara opona się znajdzie. Wybór wszelaki. Tylko ryb ilości znikome i w sumie nie ma się co dziwić. Wszak ryby głosu nie mają. Ludzie przechodzą i narzekają. Właściwie to do wszystkiego można się przyzwyczaić, nawet do brudu, nawet do bałaganu. A z tym ostatnim mamy do czynienia na porządku dziennym. Ciężko od mieszkańców wymagać, by sami zakasali rękawy i wzięli się do sprzątania, bo skoro władzy to nie przeszkadza, to dlaczego "brudną" robotę mają za nich robić inni. Takich wizytówek naszego miasta jest wiele. To może zacznijmy cykl (parafrazując wieszcza) "Brudno wszędzie, śmieci wszędzie, co będzie, co to będzie". Autor: Yvetta Walecka