Zawiadomienie w tej sprawie wysłał do prokuratury w zeszłym miesiącu wójt gminy Bochnia Jerzy Lysy. Jak wyjaśniła we wtorek rzeczniczka PO w Krakowie, Bogusława Marcinkowska, śledztwo zostało wszczęte "w sprawie sprowadzenia w dniach 16-17 maja 2010 roku na terenie gminy Bochnia zdarzenia zagrażającego życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu w wielkich rozmiarach, mającego postać zalewu". - Na obecnym etapie, po wykonaniu czynności sprawdzających, nie jesteśmy w stanie ocenić, czy zagrożenie to zostało spowodowane błędnymi decyzjami o zrzucie wody ze zbiornika w Dobczycach, czy też w wyniku niedopełnienia obowiązków przez służby odpowiedzialne za zarządzanie kryzysowe - poinformowała Marcinkowska. Zawiadomienie wójta dotyczy osób odpowiedzialnych za podejmowanie decyzji o zrzutach wody ze zbiornika retencyjnego na Rabie w Dobczycach oraz przez osoby odpowiedzialne za ostrzeganie powodziowe. Jak podano w zawiadomieniu, w nocy z niedzieli na poniedziałek z 16 na 17 maja w wyniku dużego zrzutu wody zalaniu uległy tereny w Siedlcu, Stanisławicach, Cikowicach, Damienicach i Proszówkach. W zawiadomieniu podniesiono także "brak wyprzedzającej informacji o zrzucie wody". Wójt gminy Bochnia mówił w maju, że złożył zawiadomienie do prokuratury, bo decyzja ws. spustów wody ze zbiornika w Dobczycach budzi bardzo dużo wątpliwości. Według samorządu, w wyniku powodzi na terenie gminy wstępne straty w mieniu komunalnym i prywatnym wyniosły około 30 mln zł. Zalanych i podtopionych zostało około 1,5 tysiąca gospodarstw. Podczas majowej powodzi zalaną miejscowość Proszówki w powiecie bocheńskim odwiedził premier Donald Tusk. Podczas spotkania z mieszkańcami zapowiedział, że sprawdzi, dlaczego - jeśli ze zbiornika w Dobczycach spuszczono wodę - nie poinformowano wystarczająco wcześniej mieszkańców miejscowości leżących poniżej zapory. Według Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie podtopienie miejscowości w gminie Bochnia m.in. Proszówek i Cikowic nie miało związku ze zwiększonymi zrzutami wody ze zbiornika dobczyckiego. Jak wyjaśniał wtedy dziennikarzom dyrektor RZGW w Krakowie Jerzy Grela, główną przyczyną powodzi w Proszówkach i Cikowicach była fala z rzek Krzyworzeka i Stradomka. Według niego w zlewniach tych rzek, które wpadają do Raby poniżej zbiornika, ale przed podtopionymi miejscowościami, padały ulewne deszcze. Wodowskaz na Stradomce w najgorszym momencie o godz. 2 w nocy z 16 na 17 maja pokazał przepływ 450 m sześc. na sekundę. Grela dodał, że woda zrzucana ze zbiornika dociera do Proszówek ok. 9 godzin później. Według dyrektora RZGW, gdyby dokonano "złych operacji" sytuacja w miejscowościach leżących poniżej zbiornika byłaby dużo gorsza. - Wszystkie decyzje podjęte co do zrzutów wody z Dobczyc były właściwe i podjęte na czas - podkreślił Grela. Zdaniem RZGW zwiększone zrzuty wody ze zbiornika dotarły do Bochni i Proszówek po południu, gdy fale kulminacyjne ze Stradomki i Krzyworzeki opuściły już te miejscowości. Dyrektor RZGW zaznaczył, że mimo prognoz o wysokich opadach nie można było wcześniej rozpocząć zrzucania wody ze zbiornika Dobczyckiego, bo nie jest on wyłącznie zbiornikiem przeciwpowodziowym, ale pełni funkcje rezerwy wody pitnej dla Krakowa. Grela tłumaczył też, że RZGW ma obowiązek powiadomienia o planowanych zrzutach wody Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego i to uczyniono. Inż. Edward Materek, który w nocy z 16 na 17 maja pełnił dyżur w Dobczycach zapewnił, że w nocy poinformował o zwiększonych zrzutach wody sztab kryzysowy w Bochni, rozmawiał też z burmistrzem oraz starostą bocheńskim.