- Śledztwo zostało umorzone wobec braku znamion czynu zabronionego - powiedziała w środę rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Krakowie Bogusława Marcinkowska. Zerwane barki należały do prywatnego przedsiębiorcy i cumowały w porcie rzecznym na krakowskim Zabłociu. Miały być tam pocięte na złom i usunięte. Jednak wezbrany nurt Wisły porwał barki, które zatrzymały się dopiero na stopniu wodnym Dąbie w Krakowie. Z tego powodu wstrzymano tam na kilka godzin ruch samochodowy. Jedną z barek udało się odholować za pomocą holownika, pozostałe dwie zaklinowały się. Komisja, w której składzie był m.in. powiatowy inspektor budowlany, nie stwierdziła uszkodzenia stopnia wodnego. Akcja wyciągania berek była utrudniona ze względu na wysoki poziom wody. Prokuratura prowadziła śledztwo w sprawie nieumyślnego sprowadzenia katastrofy w ruchu wodnym poprzez m.in. brak właściwego nadzoru, nieprawidłową liczbę cum i nieprawidłowe zakotwiczenie. Postępowanie to umorzyła wobec braku znamion przestępstwa. Umorzyła także postępowanie dotyczące niedopełnienia obowiązku przez pracowników Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie i Urzędu Żeglugi Śródlądowej w Krakowie, polegające na braku nadzoru nad porządkiem i zabezpieczeniem obiektów na postojowisku i niewyznaczenie miejsca na postój obiektów wycofanych z eksploatacji. Tu także nie dopatrzyła się znamion przestępstwa. Prokuratura oparła się na opinii biegłego, który wykazał, że przyczynami omawianego wypadku był zbieg szeregu niekorzystnych zjawisk i okoliczności. Były nimi m.in. nagły wzrost poziomu wody w Wiśle; brak nadzoru armatora nad właściwym dozorem nad barkami pchanymi na postoju; zerwanie lin cumowniczych zestawu; błędy załogi popełnione podczas manewrów zakotwiczenia, a nieskorygowane przez służby dyżurne i skutkujące niekontrolowanym dryfem zestawu na jaz stopnia wodnego. Także - brak właściwej organizacji postojowiska, jego niebezpieczna lokalizacja, braku należytej kontroli zewnętrznej, a także nie wyznaczenie bezpiecznego miejsca postoju obiektów wycofanych z eksploatacji. Według biegłego gdyby nawet jednak wyeliminowano nieprawidłowości - nie można wykluczyć, że doszłoby do podobnego wypadku. Biegły wskazał, iż fala powodziowa jest żywiołem, któremu ulegają najlepsze nieraz zabezpieczenia techniczne. Woda porywa wszelkie przeszkody na swej drodze, nawet rosnące drzewa i domy przy brzegu. Zdaniem prokuratury nieefektywne działania poszczególnych pracowników administracji publicznej winny być oceniane w charakterze odpowiedzialności służbowej, a nie odpowiedzialności karnej.