- Z uzasadnienia postanowienia o umorzeniu wynika, że żadna z branych pod uwagę wersji zdarzenia, czyli samobójstwo, umyślne lub nieumyślne działanie osób trzecich oraz nieszczęśliwy wypadek, w świetle zebranego materiału dowodowego nie została potwierdzona ani wykluczona - powiedziała rzeczniczka nowosądeckiej Prokuratury Okręgowej Beata Stępień-Warzecha. Śledczy wyczerpali możliwości dowodowe w tej sprawie. Jak informuje prokuratura, śledztwo może być wznowione w przypadku pojawienia się nowych istotnych okoliczności. Ciało 24-latki odnaleziono 15 września 2010 r. w potoku Roztoka w Tatrach, po półtoramiesięcznych poszukiwaniach. Ciało zbyt długo leżało w wodzie, by ustalić przyczynę śmierci, dlatego biegli dokonywali oceny przyczyn zgonu kobiety w oparciu m.in. o rozmowy z członkami rodziny, z przyjaciółmi i znajomymi, a także analizując wyniki sekcji zwłok. Śledczy zapoznali się także z twórczością kobiety, która pasjonowała się fotografią. W lipcu 2010 roku ojciec Urszuli Olszowskiej zgłosił policji zaginięcie córki, ale ta nie powiadomiła Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego (TOPR), dlatego mężczyzna sam podjął się poszukiwania córki. We wrześniu wyruszył w Tatry i ustalił, że ponad miesiąc po jej zaginięciu turyści przynieśli do schroniska w Dolinie Pięciu Stawów Polskich plecak z dowodem osobistym córki. Pracownica przekazała plecak dyżurującemu w schronisku ratownikowi TOPR, ale ten schował go w magazynie, zamiast przekazać policji. Potem tłumaczył, że takich znalezisk jest wiele. Dopiero po wizycie ojca Urszuli pracownica schroniska zawiadomiła policję, która z kolei poleciła TOPR przeszukać rejon, w którym znaleziono plecak. Równolegle z toczącym się śledztwem w sprawie przyczyn śmierci 24-latki, Prokuratura Rejonowa w Nowym Sączu prowadziła śledztwo w sprawie nieprawidłowości dotyczących poszukiwania zaginionej w Tatrach kobiety i czynności po znalezieniu jej ciała. Śledztwo to również zostało umorzone.