Jeszcze jest zbyt wcześnie na ostateczne ustalenie przebiegu tragicznych wydarzeń. Wstępnych wyników sekcji zwłok niedźwiadka nie zna nawet prokurator prowadząca sprawę. Trzeba bowiem wykonać dodatkowe badania. Nie ma też opinii biegłego z zakresu medycyny. Dziś przesłuchiwani byli lekarze z zakopiańskiego szpitala, którzy udzielali pomocy turystom. Doktor Sylweriusz Kosiński nie ma jednak wątpliwości. Te obrażenia, które widzieliśmy, nie wskazywały na to, że atakował wściekły zwierz. Prawdę powiedziawszy, osobiście nie wyglądało mi to na obronę konieczną - stwierdził. Stroną atakującą mógł być więc człowiek, a niedźwiadek tylko się bronił. Jednak z kategorycznymi wnioskami musimy poczekać na opinię biegłego w tej sprawie. Do tragicznego zdarzenia doszło w niedzielę, 21 października, w Dolinie Chochołowskiej. Jak zeznali turyści, niedźwiedź zastąpił im drogę. Nie chciał odejść nawet, gdy ludzie stali bez ruchu. Zwierzę rozszarpało rzucony mu plecak z jedzeniem, a następnie miało się rzucić na turystów. Niedźwiadek zginął, ukamienowany i utopiony w potoku. Po zabiciu niedźwiedzia - rzekomo w obronie własnej - dwoje ludzi zgłosiło się do szpitala. Po opatrzeniu drobnych otarć i zadrapań zostali zwolnieni. Sprawę prowadzi zakopiańska prokuratura.