Śledztwo prowadzone było w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci. Początkowo uczestnik bójki przesłuchany został jako świadek, z uprzedzeniem o możliwości postawienia zarzutów. W ubiegłym tygodniu prokuratura postanowiła przedstawić mu zarzuty; nie informowała o ich treści. Mężczyzna jednak zniknął. We wtorek prokuratura poinformowała o wszczęciu poszukiwań. - Czynność przedstawienia i ogłoszenia zarzutów nie została dokonana. Prokurator zarządził poszukiwania za podejrzanym i wydał nakaz jego zatrzymania i doprowadzenia - powiedziała Marcinkowska. Głównym materiałem dowodowym jest nagranie z monitoringu osiedlowego. Widać na nim, jak 69-latek atakuje kopiącego wcześniej w drzwi wejściowe 29-latka. Starszy mężczyzna miał drewnianą pałkę, poszczuł też młodszego mężczyznę psem. Ten doznał obrażeń głowy i ręki, a potem sam zaatakował - kilkakrotnie uderzył starszego w twarz. Jak wynika z nagrania, po pierwszych uderzeniach 69-latek zaczął się osuwać na ziemię. Krakowskie media krytykowały prokuraturę, że od razu nie przedstawiła zarzutów 29-latkowi i nie wnioskowała o areszt dla niego. Informowały również, że starszy mężczyzna chorował na serce. Według prokuratury, do podjęcia decyzji o przedstawieniu zarzutów konieczne były m.in. wyniki sekcji zwłok i uzupełniająca opinia sądowo-lekarska. Chodziło o ustalenie, jaka była przyczyna zgonu, tzn. czy mężczyzna zmarł w wyniku pobicia, czy na zawał serca, i jaki był związek przyczynowy między uderzeniami a zgonem. W toku postępowania śledztwo prowadzone w prokuraturze rejonowej przejął wydział śledczy prokuratury okręgowej. Jak poinformowała Marcinkowska, nastąpiło to z uwagi na zawiłość postępowania. Zarzuty dla poszukiwanego związane są z kierunkiem śledztwa, czyli nieumyślnym spowodowaniem śmierci, za co grozi do 5 lat więzienia. Jak podaje radio RMF, 29-latek prawdopodobnie zbiegł do Izraela. Jak ustalił reporter radia RMF FM, Marcin W. od początku planował ucieczkę - kiedy tylko dowiedział się, że będzie miał postawione zarzuty wyjechał prawdopodobnie do Izraela. W Polsce nie ma go od kilkunastu dni. Teraz śledczy będą musieli wydać za nim list gończy.