Kontrole w zakopiańskich sklepach wykryły już pierwsze przypadki takiego "przestępstwa". Kontrolerzy ścigają podrabiane oscypki, ale nie widzą podrabianej fety czy mozarelli. Sprzedawcy sera cała sprawę uznają za absurdalną. - Powiedziano mi, że grozi za to nawet pozbawienie wolności - twierdzi właścicielka zakopiańskich delikatesów. - Tyle lat walczyliśmy o oscypek i bryndzę, ale to była walka o tradycję, o nazwę, o kulturę, którą trzeba szanować, nie wolno jej babrać - tłumaczy starosta tatrzański Andrzejem Gasienica Makowski.