- Dziękuję, że łączycie się z nami w naszym smutku. Dzięki waszej pomocy i waszemu współczuciu nasz smutek będzie lżejszy i łatwiejszy do wytrzymania. Mam nadzieję, że w przyszłości będziemy się mogli łączyć w radości. Życzę sobie oraz innym, aby to co zdarzyło się w Bam, nie zdarzyło się nigdy w żadnym mieście na świecie. W imieniu będących w żałobie mieszkańców Bam oraz wszystkich Irańczyków, jeszcze raz dziękuję za miłosierdzie - powiedziała Shirin Ebadi. Noblistka zwiedziła m.in. Bazylikę Mariacką oraz spacerowała po Rynku Głównym. Włączyła się do "Łańcucha pomocy Kraków - Bam", zorganizowanego przez Polską Akcję Humanitarną. Stanęła w szeregu z wolontariuszami, którzy zbierali pieniądze dla ofiar trzęsienia ziemi. Była to w większości młodzież szkolna. Wolontariusze, trzymając się za ręce, opasali żywym łańcuchem Rynek Główny. Bardzo się cieszę, że pani Shirin Ebadi przyjęła moje zaproszenie - mówił prezydent Krakowa prof. Jacek Majchrowski. Dodaje, że akcja "Miasto miastu - Kraków Bam" cały czas się rozwija: - Zaczęła się aukcją fotografii wykonanych dosłownie na 2 tygodnie przed zniszczeniem miasta. W tej chwili są zbierane pieniądze. Zakończy się (...) sporą imprezą, na której też będą zbierane pieniądze, będą licytacje. To co już mamy - kilkadziesiąt tysięcy złotych - ulegnie jeszcze znacznemu powiększeniu. Ebadi: Demokrację w Iranie muszą zbudować Irańczycy Demokrację w Iranie muszą zbudować sami Irańczycy - mówi RMF Shirin Ebadi, laureatka Pokojowej Nagrody Nobla. Demokracja to nie jest prezent, który daje się komuś na złotej tacy - dodaje - demokracja to ciągła walka obywateli o ich prawa. RMF: Przed otrzymaniem Nagrody Nobla powiedziała pani takie zdanie: "Każda osoba, która walczy o prawa człowieka w Iranie, musi żyć w obawie - i to od urodzenia aż do śmierci. Ja już nauczyłam się żyć z tą obawą. Ja już się nie boję". Czy po otrzymaniu Nagrody Nobla jest łatwiej walczyć o prawa człowieka, czy paradoksalnie trudniej? Shirin Ebadi: Nie ma żadnej różnicy. Przekraczanie, nieprzestrzeganie praw człowieka dotyczy władzy, dotyczy państwa. To oni gwałcą prawa człowieka, rządzący. I wszędzie na świecie dla tych, którzy walczą o prawa człowieka, istnieją jakieś niebezpieczeństwa. W Iranie jest tak samo. Wielokrotnie grożono mi śmiercią, siedziałam w więzieniu. Zwykle pytają mnie: "Czy ty się nie boisz?". W odpowiedzi mówię: "Strach jest jak głód, jest rodzajem popędu, siły i pyta się o ciebie, upomina się o ciebie, czy chcesz tego czy nie chcesz. Ale wieloletnia działalność wyrobiła we mnie takie przekonanie, by nie dać dostępu do siebie strachowi, żeby strach nie wpływał na to, co ja robię". RMF: Czy nie obawia się pani, że w najbliższych latach stanie się pani izolowana w Iranie, tak jak np. birmańska laureatka Aung San Suu Kyi? Czy nie będzie tak, że będzie pani słynna na Zachodzie, będzie się o pani wiele mówiło, będzie się o pani wiele pisało, będzie pani pod jakąś ochroną opinii międzynarodowej, ale jednak wpływ tego, co pani robi, będzie bardzo minimalny na sprawy w Iranie? Shirin Ebadi: Muszę powiedzieć, że w Iranie wiele osób popiera reformy; należy do reformistów i są to osoby pragnące zmian droga pokojową. W szóstej kadencji parlamentu większość należała do reformistów. Ja jestem ledwie jedną kroplą spośród ludzi pragnących wolności w Iranie. Z tego powodu zawsze mówiła, że ta nagroda należy do wszystkich pragnących pokoju i reform w Iranie. Ja tylko ją przekazuję ją Iranowi. W jakiejkolwiek sytuacji będę - czy będę żyła, czy też nie - Irańczycy nie staną w drodze do osiągnięcia wolności. RMF: A jak pani ocenia politykę Stanów Zjednoczonych wobec Iranu? W ostatnich miesiącach Waszyngton zaproponował taką specjalną strategię demokratyzacji takich krajów jak Iran, Syria. Czy widzi pani zagrożenie czy szansę dla swojego kraju? Shirin Ebadi: Demokracji nie wprowadza się przy pomocy czołgów i wojska. Demokracja nie zostanie zbudowana w ciągu jednej nocy. Demokracja to nie jest prezent, który daje się komuś na złotej tacy. Demokracja to ciągła walka obywateli o ich prawa. Demokracja to władza z wyboru. Dla przykładu w Iraku, choć mijają miesiące od rozpoczęcia okupacji, to nadal nie ma w wielu regionach wodociągów i elektryczności. Ludzie nie czują się bezpieczni. Na razie tylko działa eksport ropy naftowej. Demokrację w Iranie muszą zbudować sami Irańczycy, a nie Amerykanie.