Nie ma najmniejszych szans, aby któryś z chuliganów, zapytany przez funkcjonariusza o nazwisko, podał fałszywe. Przecież towarzyszący policjantom mężczyźni doskonale znają miejscowych łobuzów i natychmiast sprostują kłamstwo - czytamy w "Polsce Gazecie Krakowskiej". To strażnicy obywatelscy: sądecki sposób na wciąż topniejącą liczbę policjantów. Nie mają oczywiście uprawnień do samodzielnej interwencji: nie mogą nikogo legitymować ani zatrzymywać. Funkcjonariusze z Nowego Sącza przyznają jednak, że straż obywatelska jest bardzo pomocna. Są zachwyceni inicjatywą mieszkańców. Również mieszkańcy Piątkowej są zadowoleni ze współpracy z policją. - Układa się bardzo dobrze. Zamiast narzekać na brak patroli, postanowiliśmy wesprzeć policję swoimi siłami i wiedzą - mówi Marian Farun, przewodniczący zarządu osiedla i aktywny uczestnik wspólnych, cywilno-mundurowych patroli. Farun twierdzi, że on i jego koledzy ze straży obywatelskiej nie boją się odwetu pospolitych złodziejaszków lub wandali zatrzymanych dzięki ich współdziałaniu z policją. Są w tej mierze wyjątkiem. - Eksperyment ze strażą obywatelską próbowaliśmy przeprowadzić nie tylko w Piątkowej. Także na osiedlach Zabełcze i Barskie, ale tam pojawił się problem: ludzie wycofują się z udziału w akcjach, bo boją się, że ktoś złośliwy wybije im szybę albo porysuje samochód - tłumaczy Józef Olszowski, kierownik jednego z rewirów dzielnicowych w Nowym Sączu. Sądecka policja chętnie widziałaby straż obywatelską na każdym osiedlu. - Gdyby poza Piątkową znaleźli się chętni do udziału w takiej inicjatywie, jesteśmy otwarci. Zmieniłyby się wówczas na korzyść relacje między cywilami a mundurowymi - mówi komendant sądeckiej policji, Witold Bodziony. Dariusz Nowak, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie uważa, że inne małopolskie miasta powinny brać przykład z Nowego Sącza i Piątkowej. - Jesteśmy jak najbardziej za. To cenna inicjatywa - przekonuje. Czy policja nie boi się jednak, że strażnicy obywatelscy"mogliby z czasem ulec pokusie wymierzania sprawiedliwości na własną rękę? - Przyglądałem się funkcjonowaniu straży sąsiedzkich w USA i wiem, że w praktyce nie jest łatwo realizować taki model współdziałania policji i obywateli - mówi Nowak. - Problem tkwi przede wszystkim w kompetencjach społecznych patroli i w doborze osób wchodzących w ich skład. Chodzi o to, aby nie działały na pograniczu prawa. Muszą wiedzieć, że to nie zabawa w policjantów i złodziei. Prof. Zbigniew Nęcki, psycholog społeczny z Uniwersytetu Jagiellońskiego, przyznaje, że nawet dojrzali mężczyźni mogą za bardzo wczuć się w rolę strażnika obywatelskiego. - Większość chłopców w dzieciństwie marzy o ściganiu złodziei i bandytów. Wspólne patrole z funkcjonariuszami mogą być namiastką realizacji tego marzenia już w dorosłym życiu - mówi. - Jednak jeżeli ktoś podchodzi do sprawy w sposób odpowiedzialny, to nie widzę żadnych problemów. Na świecie funkcjonują patrole obywatelskie, więc czemu nie mogłyby działać w Polsce? Policja działa opieszale, a z chuligaństwem trzeba walczyć wszystkimi metodami. Marian Farun zarzeka się, że nikt w Piątkowej nie bawi się w policjantów. - Nie zgrywamy bohaterów i nie łapiemy przestępców. Pomagamy tylko policji, która ma problemy kadrowe - mówi. A te są naprawdę spore. Ubiegły rok był dla policyjnych kadr jednym z najczarniejszych. Ze służbą pożegnało się prawie sześć tysięcy funkcjonariuszy. W tym samym czasie policji udało się znaleźć 5,5 tys. nowych. Tym samym pogłębił się i tak już duży niedobór kadrowy - w policji jest w tej chwili ponad 5 tys. nieobsadzonych etatów. W samym powiecie nowosądeckim nad bezpieczeństwem 280 tys. mieszkańców czuwa jedynie 485 funkcjonariuszy. Z czego wielu pracuje nie w terenie, lecz za biurkami. Dlatego policja chętnie korzysta z pomocy cywilów. Na razie odważni znaleźli się tylko w Piątkowej.