Zdaniem sądu grodzkiego, Wojciech M. nie został skutecznie powiadomiony o braku zgody na zorganizowanie zgromadzenia. Nie używał też umundurowania nieistniejącej organizacji. Znak falangi bowiem, który według biegłego był elementem umundurowania - jest zarejestrowanym znakiem graficznym organizacji Narodowe Odrodzenie Polski. Sprawa dotyczy nielegalnej manifestacji ONR, która miała miejsce 30 czerwca 2007 roku w Myślenicach. W jej trakcie kilkudziesięciu działaczy ONR, ubranych w jednakowe stroje z przepaskami na rękach, wznosiło m.in. okrzyki "Polska dla Polaków", "Nasze ulice, nasze kamienice", "Tu jest Polska, nie Izrael". Wniosek o ukaranie organizatora nielegalnej demonstracji Wojciecha M. złożyła do Sądu Rejonowego w wydziale grodzkim myślenicka policja. Obwiniony przed sądem nie przyznał się do winy. Potwierdził, że został telefonicznie poinformowany przez urzędniczkę o wydanym przez burmistrza Myślenic zakazie zgromadzenia. Przyznał również, że decyzję tę pokazała mu policja jeszcze przed manifestacją. Wyjaśnił jednak, że według niego nie było to formalne zawiadomienie o zakazie, bowiem urzędowe pismo z zakazem - wysłane 29 czerwca - otrzymał dopiero 3 lipca, a więc już po manifestacji. Wojciech M. zaprzeczył także, by ubiór, jaki nosił podczas manifestacji on i inni uczestnicy, był mundurem przedwojennego ONR- u. - Strój, w jakim występowałem, nie stanowi munduru - powiedział. Na prośbę sądu opisał, iż podczas manifestacji nosił: "buty typu wojskowego, czarne spodnie typu wojskowego, beżową koszulę z długim rękawem, zieloną opaskę na lewym przedramieniu z białym symbolem Falangi (wizerunek ręki z mieczem, symbol polskich organizacji narodowych - red.) i czarny krawat". Na wniosek sądu przekazał ten strój do oceny biegłemu. Powołany przez sąd biegły ocenił, że jedynym elementem umundurowania był znak Falangi. Obrońca obwinionego działacza mec. Maciej Przebindowski udowodnił jednak przed sądem, iż nie jest to znak nielegalny. Falanga została bowiem zarejestrowana jako graficzny znak Narodowego Odrodzenia Polski. Działacze NOP napisali nawet oświadczenie na potrzeby procesu, że nie roszczą pretensji o używanie ich znaku. - Jako adwokat jestem zadowolony z wyroku - powiedział w środę mec. Maciej Przebindowski. Dodał jednak, że "jako prawnika martwi go obowiązujący ciągle przepis kodeksu wykroczeń mówiący o zakazie używania umundurowania nieistniejącej organizacji". - Ta sprawa kiedyś wróci - stwierdził adwokat, podkreślając, że w świetle tych przepisów nielegalne są np. wszelkie rekonstrukcje historycznego umundurowania i bitew. Komendant myślenickiej policji mł. insp. Zbigniew Filiczak poinformował, iż policja - występująca w procesie jako oskarżyciel publiczny - wystąpi do sądu o pisemne uzasadnienie wyroku. Po jego analizie podejmie decyzję, czy będzie się odwoływać. Według policji, w manifestacji ONR w Myślenicach 30 czerwca ub.r. uczestniczyło ok. 50-60 osób z całej Polski. Manifestacja została zorganizowana z okazji 71. rocznicy "najazdu na Myślenice" działacza Stronnictwa Narodowego Adama Doboszyńskiego. W czerwcu 1936 roku Doboszyński wraz z bojówkarzami poprowadził marsz na Myślenice. Był to protest przeciw polityce władz miejskich, które Doboszyński oskarżał o korupcję i faworyzowanie kupców żydowskich, a zarazem największe przed wojną antyżydowskie zamieszki. Ultraprawicowy Obóz Narodowo-Radykalny po trzech miesiącach działalności w 1934 roku został rozwiązany. W 1993 roku organizacja została reaktywowana, zarejestrowano ją w 2003 r. - po wykreśleniu ze statutu odwołań do przedwojennego Obozu Narodowo- Radykalnego.