- Wyrok Sądu Okręgowego w wydziale odwoławczym jest prawomocny - poinformował w środę rzecznik sądu Rafa Lisak. Sprawa dotyczy wydarzeń z 1990 i 1994 roku, a akt oskarżenia powstał w 1997 roku. Jan P., były poseł Unii Wolności, były prezes Izby Rzemieślniczej w Krakowie i były wiceprzewodniczący krakowskiej UW, został oskarżony przez prokuraturę w Katowicach o dwukrotne przyjęcie korzyści majątkowej w latach 1990 i 1994 w wysokości 1,5 tys. dolarów i 2 tys. zł od osób zainteresowanych decyzjami lokalowymi. Chodziło o wynajęcie lokalu Izby przy Placu Wolnica i obietnicę pośrednictwa w wynajęciu lokalu w Sukiennicach. Pierwszy akt oskarżenia w tej sprawie sporządziła w 1997 roku krakowska prokuratura, ale na skutek zażalenia złożonego przez obrońców Jana P. sprawa wróciła do prokuratury. Decyzją ówczesnej minister sprawiedliwości Hanny Suchockiej została przekazana do prokuratury w Katowicach. Pod koniec 2003 roku akt oskarżenia, sporządzony przez Prokuraturę Okręgową w Katowicach, ponownie wpłynął do krakowskiego sądu. Zarzuty, stawiane w nim Janowi P., nie zmieniły się. W procesie, który rozpoczął się w marcu 2004 roku przed Sądem Rejonowym dla Krakowa-Śródmieścia, Jan P. stwierdził, że "absolutnie nie przyznaje się do winy" i skorzystał z prawa do odmowy wyjaśnień. Z odczytanych wyjaśnień, złożonych w trakcie śledztwa wynikało, że obciążające go zeznania świadków oskarżony traktuje jako ukartowaną zemstę. Twierdził także, że pomówiono go w celu usunięcia ze stanowiska pierwszego zastępcy prezesa zarządu Banku Przemysłowo-Handlowego. Kwestionował także nagrania będące dowodem korupcji. Jeszcze przed wyznaczeniem terminu pierwszej rozprawy obrońcy Jana P. wnosili o umorzenie sprawy, argumentując to faktem, iż oskarżony nie był funkcjonariuszem publicznym - jak zarzuca mu akt oskarżenia. Sąd nie zgodził się z tą argumentacją i skierował sprawę do rozpoznania.Po trwającym dwa lata procesie, w kwietniu 2006 roku sprawę umorzył z powodu przedawnienia. Od tego wyroku odwołała się obrona, domagając się uniewinnienia, oraz prokuratura, która wskazywała, iż zarzut przyjęcia 2 tys. zł w 1994 roku nie uległ przedawnieniu. Sąd odwoławczy apelację obrony uznał za bezzasadną, podzielił natomiast zarzuty prokuratury. Uznał, iż jeden z zarzutów nie uległ przedawnieniu i w tym zakresie uchylił wyrok i skierował sprawę do ponownego rozpoznania. W 2007 roku sąd pierwszej instancji uniewinnił Jana P. od zarzutu. Wyrok ten utrzymał sąd odwoławczy. Zdaniem sądu, wyrażonym podczas ustnego uzasadnienia wyroku, "w tej sprawie od samego początku nie było żadnych podstaw, by postawić zarzuty oskarżonemu".