Teraz prowadząca sprawę prokurator Agneta Hilding Qvarnstroem sprawdza prawidłowość dokumentów pod względem formalnym. Następnie - jak podaje Szwedzkie Radio, powołując się na źródła w prokuraturze - wystąpi do szwedzkiego sądu, który zdecyduje czy podejrzany Hoegstroem może zostać wydany stronie polskiej. Prokurator powiedziała, że na podstawie ENA raczej dochodzi między państwami UE do przekazywania podejrzanych. Hoegstroem, którego dane i wizerunek ujawniły szwedzkie media, chwalił się na łamach gazet "Expressen" i "Aftonbladet", że to on skontaktował się z polską policją, w ten sposób pomagając odnaleźć skradziony napis. W związku z tym - jak twierdził - nie jest zaniepokojony groźbą aresztowania. Tablica z historycznym napisem "Arbeit macht frei" znad bramy byłego niemieckiego obozu zagłady Auschwitz-Birkenau została skradziona 18 grudnia 2009 roku. Napis odnaleziono kilkadziesiąt godzin później we wsi koło Torunia. Przestępcy pocięli go na trzy części. O udział w kradzieży podejrzanych jest pięciu Polaków. Z ustaleń prokuratury wynika, że mężczyźni działali na zlecenie pośrednika ze Szwecji, Andersa Hoegstroema. Został on zidentyfikowany przez krakowską prokuraturę w oparciu o informacje ze Szwecji i po rozpoznaniu go przez dwóch podejrzanych. Na tej podstawie wydano postanowienie o przedstawieniu mu zarzutu podżegania do kradzieży napisu. Po uzyskaniu z sądu decyzji o zastosowaniu 14-dniowego aresztu prokuratura wydała za nim list gończy, który jest podstawą do ENA.