Według powoda autor książki, Roman Graczyk, i jej wydawca, spółka Czerwone i Czarne, naruszyli dobra osobiste poprzez przypisanie w publikacji jego nieżyjącemu już ojcu, Mieczysławowi, współpracy z SB. W środę sąd wysłuchał zeznań dwóch świadków: prof. Jana Widackiego, prawnika, wiceministra spraw wewnętrznych w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, i Henryka Woźniakowskiego, prezesa Wydawnictwa Znak. Widacki oświadczył, że publikację zna tylko z przekazów medialnych. Dowodził jednak, że archiwa SB - które przejął IPN - nie mogą być wiarygodnym źródłem informacji. - Jeśli jest prawdą, że autor książki sugeruje, iż Mieczysław Pszon był współpracownikiem organów bezpieczeństwa i jeśli swoją ocenę oparł na materiałach zgromadzonych w IPN, to jest ona bezpodstawna - mówił Widacki. Z kolei Woźniakowski wyjaśnił, że ze względu na kontrowersyjną zawartość książki jego wydawnictwo nie zdecydowało się na jej wydanie, jak to wstępnie było planowane. Dodał, że znał osobiście Mieczysława Pszona i uważa, że to niemożliwe, aby był on współpracownikiem SB. Na kolejnej rozprawie sąd ma wysłuchać kolejnych świadków, m.in. pracowników krakowskiego oddziału IPN. Graczyk po zakończeniu rozprawy nie chciał komentować sprawy. - Oceniam ten proces jako spór o zakres wolności słowa w Polsce. Jeśli nie wolno napisać takiej książki, to bardzo wiele nie wolno zrobić w historiografii w naszym kraju - powiedział. Jacek Pszon - którego nie było we wtorek w sądzie - domaga się opublikowania w prasie przeprosin od obu pozwanych za zamieszczenie w książce "nieuprawnionych i krzywdzących ocen, że Mieczysław Pszon był współpracownikiem SB". Wnosi także o zakaz publikacji książki. W opublikowanej w lutym 2011 r. książce "Cena przetrwania. SB wobec Tygodnika Powszechnego" Graczyk pisze o inwigilacji środowiska tygodnika i o jego uwikłaniu we współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa. Powołując się na dokumenty SB, podaje, że jako kontakt operacyjny SB zarejestrowana była obrończyni praw człowieka Halina Bortnowska, a jako tajni współpracownicy: publicysta katolicki, były redaktor naczelny miesięcznika "Znak", prezes Fundacji Kultury Chrześcijańskiej "Znak" Stefan Wilkanowicz, poeta, przyjaciel Jana Pawła II Marek Skwarnicki i legenda "Tygodnika", ekspert stosunków polsko-niemieckich, zmarły w 1995 r., Mieczysław Pszon. Jak napisał w pozwie Jacek Pszon, oceny i twierdzenia Graczyka na temat jego ojca są tendencyjnymi i dowolnymi hipotezami opartymi na domysłach; są skażone nieuczciwością intelektualną; ponadto autor utożsamia "kontakty" ze "współpracą". Według niego autor książki nie tylko nie przestrzega obowiązującej w prawie karnym, a w konsekwencji postępowaniu lustracyjnym zasady in dubio pro reo, chroniącej dobre imię osoby, której jeszcze nie udowodniono winy, ale obce mu są rzetelność, obiektywizm, uczciwość i zwykła kultura, która skłania do głębszych refleksji nad konsekwencją własnych działań. Tezy zawarte w książce wywołały duże poruszenie w mediach. Stefan Wilkanowicz na stronie Fundacji Kultury Chrześcijańskiej Znak oświadczył w mediach, że nie był współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa. Skwarnicki w oświadczeniu wydrukowanym w książce pisze, że przed rozmową z Graczykiem nie miał pojęcia o tym, że w archiwach IPN figuruje jako TW, nigdy nie podpisywał umowy o współpracy z SB i nie składał sprawozdań, a o kontaktach z SB informował kierownictwo "Tygodnika" oraz kard. Karola Wojtyłę i kard. Franciszka Macharskiego.