Tomasz C. zginął w styczniu 2011 r. na krakowskim osiedlu Kurdwanów. O jego śmiertelne pobicie prokuratura oskarżyła łącznie 13 osób. Jak wynikało z aktu oskarżenia, tłem napaści były porachunki krakowskich pseudokibiców, związane z konkurującymi klubami. Proces 11 mężczyzn toczy się przed krakowskim sądem już od maja ub. r. Natomiast 29-letni Marcin W. i 22-letni Michał G. - jak informowała małopolska policja - bezpośrednio po zabójstwie wyjechali do Wielkiej Brytanii. Po powrocie do kraju byli bardzo ostrożni; zmieniali wynajmowane mieszkania, unikali kontaktu ze znajomymi i poruszali się tylko mało uczęszczanymi drogami. Nie chcąc się narażać na policyjne kontrole, kupili sobie rowery i jeździli jedynie po ścieżkach rowerowych i parkach. Policja zatrzymała ich we wrześniu ub. r. W mieszkaniu, które zajmowali, policjanci znaleźli ostre narzędzia, pałki, gaz, pistolety i telefony komórkowe. Przed sądem nie przyznali się do udziału w zabójstwie. Michał G. mówił, że kiedy doszło do pobicia, był na siłowni i ze zdarzeniem nie ma nic wspólnego. Marcin W. opowiadał natomiast o remoncie mieszkania, wożeniu ekipy i zakupach materiałów budowlanych, które go w tym dniu angażowały. Jedynie na krótko - jak podał - pojechał taksówką na Kurdwanów po telefon, którego zapomniał w mieszkaniu. Tomasza C. został pobity 17 stycznia ub. roku. Na osiedlu Kurdwanów czekało na niego kilkanaście osób, które przyjechały samochodami. Gdy 30-latek nadjechał autem, napastnicy ruszyli za nim w pościg. Podczas ucieczki Tomasz C. stracił panowanie nad pojazdem i uderzył w budynek. Potem zaczął uciekać pieszo, usiłował schronić się w kabinie śmieciarki. Tam dopadli go napastnicy i zadali ciosy nożem, maczetą, widłami i pałkami. W wyniku odniesionych ran mężczyzna zmarł po przewiezieniu do szpitala. Początkowo prokuratura oskarżyła 11 osób o to, że razem z innymi osobami wzięli udział w śmiertelnym pobiciu Tomasza C. Jak podawała prokuratura, trzech z nich w toku śledztwa przyznało się do udziału w pobiciu. Pozostali zaprzeczyli zarzutom. Wszystkim oskarżonym grożą kary pozbawienia wolności do lat 10. W toku tego procesu Katarzyna P., występująca jako oskarżycielka posiłkowa, matka dwójki dzieci Tomasza C., złożyła wniosek o 200 tys. zł zadośćuczynienia. Podkreśliła w trakcie zeznań, że nie domagałaby się pieniędzy tylko wtedy, gdyby wyrok sądu był dla niej satysfakcjonujący, tzn. dotyczył dożywocia.