Mężczyzna zginął od dwóch strzałów w głowę z bliskiej odległości oddanych z broni z tłumikiem. Z lombardu zginęła złota biżuteria o wartości ok. 117 tys. zł. Prokuratura oskarżyła 55-letniego Marka S., że działając z zamiarem zabójstwa i napadu rabunkowego z bronią palną, oraz 29-letniego Bartosza P., że działając z zamiarem rozboju z bronią, obaj dopuścili się zabójstwa. Według prokuratury, napadu dokonał Marek S., a Bartosz P. stał na czatach. Po napadzie zakrwawiony Marek S. poprosił na pobliskiej ulicy o wezwanie taksówki. Jak wyjaśnił przechodniowi, został ofiarą napadu, o którym zawiadomił już policję. Zanim wsiadł do taksówki, wyrzucił do kosza poplamioną krwią kurtkę. Policja zawiadomienia o takim napadzie nie otrzymała. Marek S. ukrywał się potem u znajomej, a następnie razem z Bartoszem P. w krakowskim hotelu. Bliskiej znajomej przyznał się do napadu i powiedział, że "coś poszło nie tak". Świadkowie widzieli, że dysponował złotą biżuterią - część rozdał znajomym; miał też charakterystyczne koperty z lombardu. Kilkanaście dni po napadzie obaj mężczyźni wyjechali do Hiszpanii. Tam zostali zatrzymani i sprowadzeni do Polski w 2013 roku na podstawie Europejskich Nakazów Aresztowania. Jak podkreśla prokuratura, proces ma charakter poszlakowy, ale poszlaki te tworzą nierozerwalny łańcuch i wykluczają inny przebieg wydarzeń. Zawnioskowała do przesłuchania 87 świadków; wniosła także, by zeznania kolejnych 157 zostały odczytane przez sąd bez wzywania świadków. Oskarżonym grozi kara do 15 lat pozbawienia wolności, 25 lat lub dożywocie.