Swego czasu zarówno dworzec PKS jak i stacja kolejowa Gorlice-Zagórzany czy Gorlice tętniły życiem. Miasto posiadało bardzo dobre połączenia komunikacyjne z takimi miastami jak Kraków, Rzeszów, Warszawa, Katowice a nawet odległa Gdynia. Dziś to tylko wspomnienia. Dawny PKS zastąpił prywatny podmiot Veolia Transport Bieszczady Sp. z o.o. i jak to bywa w komercyjnych przedsięwzięciach liczą się głównie zyski dla firmy, a dobro klienta zwykle schodzi na plan dalszy. Efektem tego było znaczne ograniczenie kursowania autobusów, a na niektórych trasach całkowite zawieszenie linii. Jeszcze gorzej sprawa ma się w temacie PKP. Linia kolejowa 110 łącząca dawniej miasto Gorlice ze stacją Gorlice-Zagórzany (poprzez stację Gorlice-Glinik) jest nieczynna i nie kursuje na niej żaden regularny pociąg pasażerski. Jedyny ruch to transport towarowy. Niewiele lepiej jest na stacji w Zagórzanach. Ten obiekt oddany do użytku w 1884 roku dawniej był oblegany przez pasażerów. Zatrzymywały się tutaj pociągi wszystkich kategorii dzięki czemu zarówno mieszkańcy miasta i regionu mogli swobodnie dojechać (często bezpośrednimi połączeniami bez przesiadek) do Warszawy, na Śląsk czy nad polskie morze. Dziś można tylko westchnąć z rozrzewnieniem patrząc na rozkład jazdy, który stanowi obecnie mała karteczka a na niej zaledwie dwie pary pociągów kursujących na trasie Stróże - Biecz. Nieznacznie stacja ożywa tylko w okresie ferii i wakacji, kiedy zatrzymują się tutaj pociągi kursujące w czasie szkolnego odpoczynku. W związku z tak trudną sytuacją komunikacyjną Gorlic zmotywowani przez lokalnych dziennikarzy parlamentarzyści PiS (poseł Barbara Bartuś oraz senator Stanisław Kogut) zorganizowali specjalne spotkanie w którym udział wzięli przedstawiciele samorządów gorlickiego, tarnowskie i jasielskiego. Władze sejmików małopolskiego i podkarpackiego oraz przedstawiciele PKP i prywatnych przewoźników. Spotkanie zaczęło się o godzinie 11.00 i przez prawie dwie godziny poza darciem szat nad tematem, że "jest źle i powinno być lepiej, bo kiedyś było lepiej, ale teraz nie mamy pieniędzy bo jest kryzys itp." Nie stworzono żadnego konkretnego wniosku. Co ciekawe samo spotkanie, w którym udział brali przedstawiciele prywatnych przewoźników komunikujących miasto z np. Nowym Sączem czy Krakowem zostało zdominowane przez jałowe dyskusje polityków. Wielkie wzburzenie w osobach zasiadających za stołem wzbudziły słowa autora niniejszego tekstu, kiedy to zakomunikowano, że "właśnie minęło 120 minut żałosnego festiwalu gadających głów, gadania z którego kompletnie nic nie wynika". Parlamentarzyści jak i marszałek Podkarpacia stwierdzili, że spotkanie jest bardzo konkretne i rzeczowe oraz wiele wnosi do problemu. Dziwnym trafem zupełnie odmienne odczucia mieli zarówno pozostali dziennikarze uczestniczący w dyskusji oraz przysłuchujący się prywatni przewoźnicy. Wreszcie po ponad dwóch godzinach senator Stanisław Kogut skonstruował pierwszy i jedyny wniosek ze spotkania - należy powołać specjalną komisję która postara się zaradzić problemowi, a jej praca przyczyni się do tego, że Gorlice zyskają dobre skomunikowanie z Tarnowem, Jasłem i Rzeszowem. Brawo ! Wniosek jak najbardziej słuszny szkoda tylko, że na jego "wynalezienie" potrzebowano aż 200 minut. Na zakończenie wracając do "świętego oburzenia" między innymi senatora Zająca, wicemarszałka Podkarpacia Bogdana Rzońcy, którzy twardo bronili swojego stanowiska, że spotkanie to przyniosło wymierne korzyści nie mogę tego skomentować inaczej niż to, że moim zdaniem jedyną wymierną wartością tego spotkania jest jedynie zwrot kosztów delegacji dla osób które musiały dojechać do Gorlic z Rzeszowa, Krakowa czy też Warszawy. Zwykły obywatel dalej bowiem nie wie kiedy i czym będzie mógł dojechać bezproblemowo z Gorlic np. do Tarnowa lub Rzeszowa, to samo tyczy się potencjalnych turystów, którzy chcieli by zapoznać się z pięknem ziemi gorlickiej.