Na ostatniej sesji posypały się skargi, były pretensje radnych, sołtysów i mieszkańców, a potem deklaracje firmy, że sytuacja się poprawi. W sobotę i w niedzielę piaskarki "Wik-Polu" walczyły z marznącą mżawką. Mieszkańcy gminy Biskupice teraz obawiają się opadów śniegu. - Firma odśnieżająca pokazała, że nie możemy na nią liczyć. W pierwszych dniach grudnia nasze dzieci brnęły do szkoły w śniegu po kolana - denerwuje się pan Artur, mieszkaniec Tomaszkowic. Wytknęli błędy urzędnikom - Pług przejeżdżał tylko środkiem drogi. Nie było mowy, żeby dwa samochody mogły się minąć. Widziałem jak babcie odprowadzające wnuków do szkoły uciekały w głęboki śnieg, kiedy jechało auto - podkreśla. Radni z Biskupic też wytykali błędy Wiesławowi Kurzawie i gminnym urzędnikom. - Od początku zimy u nas wszyscy mieli pretensje, że drogi są nieprzejezdne. Do tego jedna firma wygrała przetarg, a drugiej trzeba było zlecać dodatkowe "sprzątanie" śniegu - mówi radny Andrzej Polonka. Wiceprzewodniczący Rady Gminy Stanisław Zając dodaje, że zimą drogi w gminie Biskupice wyglądają gorzej niż w sąsiednich. - Wystarczy pojechać na granicę naszej gminy z Wieliczką. Po tamtej stronie droga jest czarna, po naszej - biała, tak samo jest od strony Gdowa. A w firmie odśnieżającej nikt nie odbierał telefonów z interwencjami - zaznacza Zając. Interwencje były także w Urzędzie Gminy. Bogusław Szpiłyk odpowiedzialny za kontrole nad firmą utrzymującą drogi mówi, że wysłał do "Wik-Polu" upomnienia, a w najgorszym czasie był zmuszony wynająć na trzy dni inną firmę do odśnieżania, bo obawiał się, że w weekend nikt nie wyjedzie z domu. Obierał w tej sprawie setki telefonów. Oskarżany zarzuty odpiera - Zdarzało się, że rozmawiałem przez dwa telefony naraz, w tym czasie do mojego pokoju wchodziły dwie inne osoby, a następne czekały na korytarzu. Odbierałem interwencje, podczas gdy telefon wykonawcy milczał - zaznacza Bogusław Szpiłyk. Wiesław Kurzawa, szef firmy "Wik-Pol" uważa, że wielkiego problemu nie było. - Wszystkie drogi były przejezdne, busy dojeżdżały - zaznacza. - Zdarzyło się, że nie odbierałem telefonów, bo pracowałem przez cały dzień, noc i kolejny dzień bez odpoczynku, wtedy w telefonie "padła" mi bateria - mówi. Tłumaczył też, że miał kłopot ze sprzętem. Przed sezonem kupił używane maszyny do odśnieżania i w czasie prac okazało się, że są niesprawne. - Poza tym podczas intensywnych robót na drogach jedna z moich piaskarek wpadła do rowu. Wyjmowanie trwało pięć godzin, więc mogły się pojawić jakieś opóźnienia - dodaje. "Nie ma nic gorszego niż zaniedbania" Pełnomocnik Kurzawy zadeklarował, że firma naprawi mankamenty i nie doprowadzi więcej do takich sytuacji, jakie miały miejsce na początku grudnia. Wójt Biskupic Henryk Gawor prosił, by czas odwilży wykonawca wykorzystał na porządne uprzątnięcie pośniegowej brei. - Potem będzie można na bieżąco utrzymywać drogi w dobrym stanie, bo nie ma nic gorszego niż zaniedbania - przestrzega Gawor. Dodaje, że były w urzędzie rozmowy na temat wypowiedzenia umowy firmie zajmującej się odśnieżaniem. - Jednak to mogłoby być dla nas kłopotliwe, bo po wypowiedzeniu musielibyśmy ogłosić nowy przetarg, na co potrzeba sporo czasu, a gdyby sypnęło śniegiem, moglibyśmy zostać bez wykonawcy - obawia się wójt. Wiesław Kurzawa powiedział nam wczoraj, że oczyścił drogi z pozostałości śniegu i od Bożego Narodzenia na bieżąco odśnieża i posypuje podjazdy mieszanką piasku i soli. Barbara Ciryt barbara.ciryt@dziennik.krakow.pl Czytaj więcej: Czekają nas wycieczki po zdrowie Szpital w uzdrowisku decyzją NFZ do likwidacji Pilne poszukiwanie operatora