Przyjezdni mają też problemy z wysiadaniem na odpowiednich przystankach. Krakowski rozkład jazdy jest tylko dla krakusów. Muszę podróżować z mapą w ręce i liczyć poszczególne przystanki. Inne miasta mają dużo lepsze rozwiązania - denerwuje się Edyta Chomentowska z Lublina, która z racji zawodu kilkanaście razy w roku przebywa w wielu różnych miastach Polski. - Zanim nauczyłem się tras, którymi dojeżdżałem na zajęcia i do mieszkania, zdarzało mi się wysiąść nie na tym przystanku co potrzeba, bo wewnątrz tramwajów i autobusów brakuje informacji, jaka to ulica i który przystanek - przyznaje Grzegorz, student AGH, pochodzący z Dębicy. - Pan skręca w lewo czy w prawo? - o to najczęściej pytają turyści motorniczych w tramwajach. Dezinformacja Faktycznie - na przystankach każda linia jest opisana dość szczegółowo, ale trasa z ulicami znajduje się nad rozpiską z godzinami odjazdów, a nazwy poszczególnych przystanków - z boku. Kto nie zna miasta nie ma szans na połączenie obu informacji i zorientowanie się, po ilu przystankach trzeba wysiąść. - A skąd osoba przyjezdna, jak ja, może wiedzieć, ile przystanków jest np. na al. Pokoju? - złości się Edyta Chomentowska. Jako przykład pełnej informacji podaje rozkłady jazdy np. w Warszawie czy Wrocławiu: - Tam na każdym rozkładzie każdy przystanek przypisany jest poszczególnej ulicy, a we Wrocławiu dodatkowo opisany jest czas przejazdu między przystankami. I w tych miastach się nie gubię. Jeszcze gorzej sytuacja wygląda wewnątrz pojazdów, głównie w autobusach (choć w niektórych informacje na temat przystanku pojawiają się nie tylko na wyświetlaczach, ale także ogłaszane są z głośników) informacji o trasach przejazdu - tzw. jodełek przedstawiających trasę zarówno w postaci ulic jak i przystanków - nie uświadczy się w ogóle. - Przez kilka miesięcy po moim przyjeździe do Krakowa wolałem pytać współpasażerów, czy to ten przystanek, żeby nie wysiadać za wcześnie lub za późno - opowiada Grzegorz. - W Warszawie tablice w autobusach są takie same jak w tramwajach. Mają wykaz przystanków i ulic - podkreśla warszawianin, Maciej Cnota. Kosztowna "jodełka" - Nasze gabloty są dostosowane do formatu pionowego rozkładów jazdy, a na nich lista ulic wraz z przystankami się nie mieści. Natomiast zmiana kilku tysięcy tablic na wszystkich przystankach tramwajowych byłaby kosztowna - tłumaczy Marek Gancarczyk, rzecznik Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego. Wysokimi kosztami tłumaczy też brak tablic w autobusach. - Od lat staramy się zmieniać rozkłady jazdy i informować coraz lepiej o trasie pasażerów wewnątrz pojazdów. Przykładowo wykazów przystanków nie było jeszcze kilka lat temu. Sytuacja się poprawi, gdy ruszy Obszarowe Sterowanie Ruchem. Na przystankach pojawią się tablice informujące pasażerów o przyjazdach tramwajów, a docelowo - także autobusów - twierdzi rzecznik MPK. - Szybciej nauczę się Krakowa na pamięć, niż będziecie mieli normalne rozkłady i tablice - śmieje się Edyta Chomentowska. Jest jednak szansa, że chociaż w autobusach sytuacja się poprawi: - Tablice z "jodełką" w tramwajach są wynikiem naszej interwencji. Obiecano nam także takie tablice w autobusach i... nie ma ich. Za dwa tygodnie będziemy rozmawiać z MPK, by pojawiły się przed sezonem turystycznym - zapowiada Grażyna Leja, pełnomocnik prezydenta Krakowa ds. turystyki. Jerzy Kłeczek jerzy.kleczek@echomiasta.pl