Przez prawie pięć miesięcy mieszkańcy okolic Zakrzówka żyli w niepokoju. Od lipca do listopada młody mężczyzna atakował kobiety, które przechodziły w pobliżu Skałek Twardowskiego. Jedna z pokrzywdzonych została napadnięta, gdy wracała do domu z porannego biegu, inna właśnie fotografowała okolice Zakrzówka, gdy napastnik podszedł do niej od tyłu i powiedział "nie krzycz i nie odwracaj się". Oddała mu pieniądze i telefon. Ofiarą była też kobieta, która po południu spacerowała z małym dzieckiem. Mężczyzna zbliżył się do niej znienacka, chwycił za szyję, po czym zażądał pieniędzy i telefonu komórkowego. W sumie Michał L. ma na koncie osiem napadów na kobiety; za każdym razem wyciągał nóż i groził, że go użyje, jeśli będą krzyczeć. Kobiety wyciągały z torebek pieniądze i komórki, a potem uciekały. Jedna dała mu 25, inna 300 zł. Pokrzywdzone informowały policję o rozbojach, ale ta przez kilka miesięcy nie mogła ująć sprawcy. Stało się to dopiero z początkiem listopada ubiegłego roku. Napastnikiem okazał się 26-letni Michał L., który w marcu ubiegłego roku wyszedł na wolność po odsiedzeniu kary 6 lat więzienia za rozboje. Jak powiedział "Dziennikowi Polskiemu" prok. Jacek Para, szef Prokuratury Rejonowej dla Krakowa-Podgórza, Michałowi L. zarzucono osiem rozbojów z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Mężczyzna był przesłuchiwany kilkakrotnie i ciągle zmieniał wyjaśnienia. Raz przyznawał się do winy, potem zaprzeczał zarzutom. Prokuratura ma jednak list, w którym sprawca informuje kolegę o przebiegu postępowania prokuratorskiego, a także o ukryciu telefonów komórkowych, które skradł ofiarom. W razie udowodnienia mu winy grozi mu kara 15 lat więzienia, bowiem popełnił kolejne przestępstwa w warunkach recydywy. STRZ