Od pół roku to polskie dzieci są zagranicznymi pacjentami profesora Malca - w klinice uniwersyteckiej w Monachium - informuje "Gazeta Krakowska". Zoperował już kilkanaścioro. W sobotę wróciła np. do kraju ośmiomiesięczna Emilka Klimczak z Nowego Sącza. Rodzice są przekonani, że profesor Malec ocalił życie ich dziecka. I nie mają wątpliwości, że warto było zadłużyć się na 17 tys. euro. W Monachium planowane są kolejne zabiegi dzieci z Polski, następni rodzice zbierają pieniądze. Tymczasem grupa rodzin byłych pacjentów profesora zrzeszona w fundacji Serce Dziecka nieustannie walczy o sprowadzenie go do kraju. Nie dlatego, że w Polsce nie ma kto leczyć dzieci - klinika kardiochirurgiczna w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym działa jak poprzednio, pod nowym kierownictwem, są też inne doskonałe ośrodki chirurgii serca w Polsce. Rodzice podkreślają jednak, że mają prawo zabiegać o dostęp do lekarza darzonego przez nich największym zaufaniem i szacunkiem, pioniera leczenia pewnych wad, z powodu których wcześniej wydawano na dzieci wyrok. Sam profesor nie chce wypowiadać się na ten temat. W Krakowie bywa, ale tylko prywatnie. Nie chce wracać do sprawy swojego wyjazdu z Polski, dla niego to już historia. Dla nikogo nie jest jednak tajemnicą, iż ze szpitala nie odszedł dobrowolnie (choć na własną prośbę). Coraz bardziej utrudniano mu wykonywanie zawodu, między innymi namawiając do ograniczenia przyjęć dzieci z najcięższymi wadami serca. Chętnie natomiast rozmawiają rodzice jego małych pacjentów. W obronie profesora poruszyli niebo i ziemię. Na łamach gazet, m.in. Gazety Krakowskiej pojawiają się teraz głównie apele o finansowe wsparcie operacji polskich dzieci w Monachium, lecz trwają też starania o powrót profesora Malca do kraju. Ministerstwo Zdrowia pytane przez nas o możliwość pomocy milczy, lecz to nie zniechęca rodziców. Wzięli sprawy we własne ręce. - Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by profesor Malec znów operował w Polsce, bo jest najwybitniejszym specjalistą w dziedzinie leczenia pewnych wrodzonych wad serca. Moja córeczka wraca już do zdrowia, ale chcemy, by inne dzieci też miały taką szansę, tu na miejscu, nie płacąc za to tysięcy euro. Dlatego postanowiliśmy zbudować nową klinikę kardiochirurgiczną, stworzyć warunki, w których profesor będzie mógł leczyć najlepiej jak to możliwe - informuje Krzysztof Ways z fundacji Serce Dziecka. Taka klinika może powstać na bazie już istniejącej, prywatnej placówki medycznej. Spełniając standardy będzie oczywiście mogła zabiegać o kontrakt z NFZ. - Koszt wyposażenia specjalnej sali zabiegowej szacujemy na dwa do czterech milionów euro. Prowadzimy już rozmowy z dostawcami aparatury medycznej. Chcielibyśmy tę klinikę uruchomić jak najszybciej - mówi Michał Pytys, również z fundacji Serce Dziecka. Są duże szanse, by nowy ośrodek kardiochirurgii powstał w Małopolsce. Inicjatorzy nie zdradzają jednak szczegółów na etapie negocjacji. I zbierają środki na operacje trójki polski dzieci, planowane w Monachium na styczeń.