Niewiele ponad rok po tragedii, w katowickim sądzie zaczął się proces nauczyciela, który zorganizował wyprawę. Prokuratura oskarżyła pedagoga o spowodowanie zagrożenia, potwierdził to specjalista od lawin. Także zdaniem ratowników, grupa nie powinna feralnego dnia wychodzić w góry. Obrona i oskarżony chcą jednak, by sąd przeanalizował ekspertyzę innego biegłego. Chodzi o sprawdzenie, czy lawina nie mogła zejść samoczynnie, bez względu na to, czy ktoś wyszedł tego dnia w góry czy nie. Nauczyciela bronią także uczniowie. Mówią o pasji, którą ich zaraził. Tego wszystkiego uważnie słucha ojciec dwóch synów, którzy zginęli wtedy w Tatrach. Jest oskarżycielem posiłkowym; naszemu reporterowi powiedział, że chce dowiedzieć się, czy ktoś jest winny i dlaczego tak się stało. Od czasu tej tragedii zmieniły się trochę przepisy Tatrzańskiego Parku Narodowego. Dziś ratownicy TOPR, nawet przy dużym zagrożeniu lawinowym, nie zamykają szlaku, choć ostrzegają przed niebezpieczeństwem. To turysta ma zdecydować, czy w danych warunkach wybierze się w góry.