Maciej Pałahicki: Ciężko było? Ewelina Zwijacz-Kozica: - Na stażu kandydackim było ciężko, było dużo wymogów do spełnienia, ale udało mi się szczęśliwie wszystko pokończyć, zdać, wydyżurować. W związku z tym jestem bardzo szczęśliwa i dumna z siebie zarazem. Ile to trwało? - Staż kandydacki trwał dwa lata, więc przez ten czas było naprawdę sporo pracy, żeby to wszystko połączyć z innymi obowiązkami. Tym bardziej jestem z siebie zadowolona, bo udało się to wszystko zrobić. Co trzeba zrobić, żeby zostać ratownikiem czy tez ratowniczką? - Ratowniczką - będę się trzymała tej wersji. Trzeba wydyżurować dość sporo godzin, bo w ciągu jednego roku 240 godzin społecznych, więc w sumie za dwa lata 480 godzin społecznie. Trzeba przejść szereg różnych szkoleń, które były zakończone egzaminami, odbyć pięć wypraw ratunkowych i przede wszystkim zdać końcowe egzaminy. To było najtrudniejsze i najbardziej stresujące. No, ale udało się. Jak wyglądają takie egzaminy? Co tam trzeba zaliczyć? - Trzeba był zaliczyć wszystkie techniki ratownictwa powierzchniowego plus techniki ratownictwa jaskiniowego, wszystkie węzły trzeba było oczywiście zdać pomyślnie, plus topografia wcześniej. Było tego dosyć sporo - to była część letnia. Była też część zimowa, którą zaliczaliśmy w trakcie kursu zimowego. Więc naprawdę dużo różnych elementów, ale poszło. Dużo trenowaliśmy po godzinach z kolegami, żeby to zdać, więc generalnie też dużo się nauczyliśmy i to jest fajne. Była jakaś taryfa ulgowa czy też wręcz przeciwnie? - Nie, tutaj nie ma mowy ani o utrudnieniach, ani o taryfach ulgowych. Byliśmy wszyscy równo traktowani, było super. Jak się umiało to się zdało, jak się nie umiało, to się nie zdało. Natomiast koledzy dopuszczali do poprawek w razie potknięć i dzięki temu mieliśmy szanse też w razie jakiś niepowodzeń poprawić to pomyślnie. Było ci trudniej ze względu na to, że jesteś dziewczyną? - Nie, nie było. Pomimo że jestem dziewczyną, zdałam i udało mi się. Czujesz się w takim razie dumna? Bo przechodzisz do historii - pierwsza kobieta - ratownik od 34 lat. - Tak, rozpiera mnie duma. Jeszcze niedawno nie wierzyłam, że uda mi się to zorganizować. Tym bardziej, że dopadły mnie problemy zdrowotne, ale udało mi się, bo to kwestia determinacji. A poza tym, podoba mi się ratownictwo. Maciej Pałahicki