Według obrońców praw zwierząt, od wakacji, padły trzy konie wożące turystów na trasie do Morskiego Oka. Zwierzęta pracowały w Tatrach średnio po 10 miesięcy. Zdaniem autorów raportu, jest to przykład na to, że ciągnięcie wozów z turystami jest dla nich zbyt ciężkie. Policzono także, że konie wytrzymują zaledwie dwa sezony na drodze do Morskiego Oka. Potem, niemal wszystkie trafiają do rzeźni. Organizacje broniące praw zwierząt od co najmniej kilku lat protestują przeciwko "zatrudnianiu" koni na terenie należącej do Tatrzańskiego Parku Narodowego. Protesty nasiliły się po tym, jak na drodze padł koń Jordek. Według ekologów został zamęczony. Jednak prokuratura zajmująca się sprawą nie dopatrzyła się przestępstwa. Biegli stwierdzili, że koń padł, ale nie dlatego, że został zamęczony. Konie do kontroli Po wypadku władze TPN zaostrzyły kontrolę na trasie do Morskiego Oka. Konie badane są co roku przez lekarza weterynarii. Przestrzegany jest również zakaz przewożenia więcej niż 14 osób na jednym wozie. O protestach przeciwko męczeniu koni zrobiło się też głośno po tym, jak jedna z turystek sfilmowała, jak zwierzę ciągnące wóz, upada na drodze na Polanę Włosienicę. Właściciel twierdził, że koń się potknął i przeżył. Jednak nie dało się tego stwierdzić, bo zwierzę trafiło do rzeźni. Czytaj więcej na RMF24! Kliknij!