Funkcjonariusze zatrzymali już dwie osoby. To właściciel prywatnej masarni oraz mieszkaniec okolic Starego Sącza, który dostarczał padłe zwierzęta do zakładu. Wszystko było bardzo dobrze zorganizowane - rolnicy, którym padły ciężko chore zwierzęta kontaktowali się z panem Adamem; wiedzieli, że kupi on od nich podejrzane bydło. Za sztukę płacił od 200 do 300 złotych. Potem mięso trafiało do masarni. Tu przerabiano je na kiełbasy czy szynki. Już teraz wiadomo, że do tego podejrzanego zakładu trafiło kilkanaście sztuk zdechłego bydła. Policjanci mówią, że takie podejrzane mięso mogło kupić nawet kilkaset osób.