Marcin K. ukrywał się głównie na Śląsku: najpierw przebywał w mieszkaniach pseudokibiców zaprzyjaźnionych z Wisłą Kraków, a następnie w hotelu. To tam namierzyli go policjanci. W nocy funkcjonariusze z Krakowa oraz ich koledzy ze Śląska wkroczyli do pokoju. Marcin K. był kompletnie zaskoczony, nie stawiał oporu. Teraz zostanie przewieziony do Krakowa, gdzie postawiony mu zostanie zarzuty zabójstwa. Śledczy podejrzewają, że to on był jedną z kluczowych postaci w grupie, która zamordowała 18-letniego Miłosza. Zdaniem policji, pobicie nastolatka było zaplanowane. Prawdopodobnie chodziło o porachunki pseudokibiców. Z ustaleń śledztwa wynika, że ataku dopuściła się grupa około 10 osób ubranych w czarne kurtki, z zamaskowanymi twarzami, z widocznymi emblematami kibiców jednego z krakowskich klubów piłkarskich. Zaatakowali Miłosza 30 stycznia o godzinie 20:00. Gdy napastnicy byli blisko, nastolatek - kibic drużny przeciwnej - schował się za przechodzącą kobietą. Sprawcy odepchnęli ją i zaczęli zadawać mężczyźnie ciosy nożami, maczetami i siekierą. Skatowanego zostawili na chodniku. Karetkę wezwali przechodnie. Chłopak zmarł dwa dni później w szpitalu. Do poszukiwania sprawców napaści Komendant Wojewódzki Policji w Krakowie powołał specjalny zespół we współpracy z Prokuraturą Rejonową Kraków-Podgórze. Pod koniec lutego zarzuty zabójstwa i grożenia świadkom usłyszeli dwaj mężczyźni, którzy zostali aresztowani na trzy miesiące przez sąd. Po śmierci syna ojciec zaatakowanego dziękował wszystkim za pomoc w zbieraniu krwi, prosił o wskazanie sprawców i apelował o zaniechanie zemsty. "Prośba o pomoc w odnalezieniu sprawców, którzy w kilkunastu zamordowali mojego syna. Prośba do kibiców i znajomych, aby nie szukali zemsty, bo kolejna rodzina może cierpieć! Wartością najwyższą, ponad wasze idee, układy, interesy, powinno być ludzkie życie!" - napisał na portalu społecznościowym.