W sobotę przed południem śmigłowiec TOPR-u poleciał nad Morskiego Oko, gdzie jeden z turystów, wybierający się w kierunku Hińczowej Przełęczy, wbił sobie rak w nogę. Zaraz potem ratownik dyżurny z Morskiego Oka musiał iść na Szpiglasową Przełęcz, gdzie w stromym śniegu utknęło trzech turystów. Okazało się, że mieli tylko jedne raki i czekan. Kolejni turyści nie mieli nawet tego. W zwykłych butach poszli na Wołową Przełęcz i zjechali kilkaset metrów po śniegu. Kolejna dwójka zgubiła szlak na Granatach i utknęła w stromym terenie nad Pańszczycą, a następna para turystów utknęła pod Chudą Przełęczą. Tak się wystraszyli stromego, śnieżnego pola, że nie mogli zrobić nawet kroku. Maciej Pałahicki