Mimo że miejscowy przedsiębiorca, który znów chce uruchomić kamieniołom, zmniejszył obszar planowanej eksploatacji, duża część wsi wciąż protestuje. - Boimy się huku i drgań spowodowanych pracami strzałowymi. Tego, że będą pękać nam domy - tłumaczą mieszkańcy. Właściciel zakładu kruszywa w Bolęcinie od lat stara się w trzebińskim magistracie i Starostwie Powiatowym w Chrzanowie o wznowienie eksploatacji w kamieniołomie. Niestety dotychczasowe zabiegi okazały się bezskuteczne. Mieszkańcy domów położonych w pobliżu kamieniołomu protestowali i wciąż protestują przeciwko tego typu działalności. - Jeżeli eksploatacja zostanie wznowiona, to nie będzie dało się tu mieszkać. Domu w takim sąsiedztwie nie uda się też sprzedać. Kto chciałby słyszeć codziennie wystrzały i znosić tiry przewożące tony kruszywa? - pyta młoda kobieta. Burmistrz Trzebini na wniosek przedsiębiorcy wszczął postępowanie administracyjne zmierzające do wydania tzw. decyzji środowiskowej dla przedsięwzięcia. Mieszkańcy mogą wnosić uwagi i wnioski do postępowania tylko do 12 listopada. Z tej możliwości skorzystało już wiele osób. - Prowadzone jest nowe postępowanie dotyczące wznowienia eksploatacji odkrywkowej złoża dolomitów w Bolęcinie, które dotyczy mniejszego obszaru eksploatacji. Wszystkie uwagi i wnioski, które do nas wpływają, a jest ich sporo, kierujemy do Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Krakowie, który jest organem właściwym do uzgodnienia warunków realizacji przedsięwzięcia - wyjaśnia Marian Fiszer, p.o. naczelnika wydziału ochrony środowiska w Urzędzie Miasta Trzebinia. Trudno przewidzieć, kiedy i jak prowadzone postępowanie się zakończy. Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska ma 30 dni na rozpatrzenie skarg i wniosków. Organem właściwym do wydania samej decyzji jest jednak burmistrz Trzebini, Adam Adamczyk, który zresztą mieszka w Bolęcinie. - Sprawa ponownego uruchomienia kamieniołomu w Bolęcinie toczy się od lat. Ten temat poruszany był już wielokrotnie w tej kadencji. Nie wiem, jakie tym razem uwagi będą mieli mieszkańcy. Z pewnością nie zlekceważę ich opinii - zapewnia burmistrz Adam Adamczyk. Sam przedsiębiorca przyznaje, że z różnych względów nie może zrezygnować z planowanej działalności na tym etapie. Oczekuje, że tym razem dojdzie do merytorycznej dyskusji na temat przedsięwzięcia, a mieszkańcy przestaną torpedować jego plany na zasadzie "nie, bo nie", nie mając racjonalnych argumentów przeciwko wznowieniu eksploatacji. ELIZA JARGUZ eliza.jarguz@dziennik.krakow.pl Czytaj więcej w środowym "Dzienniku Polskim": Przetarg po wyborach Możemy się poddać osądowi Chirurgia powitała XXI wiek