Pikieta ma uświadomić w jakich męczarniach giną zwierzęta hodowane tylko ze względu na ich piękne futra. Demonstracja zorganizowana przez Fundację Viva! Akcja dla zwierząt, a popierana przez lokalne organizacje ekologiczne, potrwa trzy dni, aż do sylwestra. Protest wsparła w poniedziałek pisarka Izabela Sowa. - Od lat jestem wegetarianką, to znaczy, że szanuję inne gatunki, szanuję zwierzęta. Wydaje mi się, że dzisiaj już nie musimy nosić futer. To elegancja sprzed miliona lat i takaż wrażliwość - powiedziała Sowa. Jak dodała, wiele osób nie ma świadomości, że produkcja futer wiąże się z cierpieniem zwierząt, zaś same futra nie są modne. Bardzo mi przykro, że pisma kobiece nie wycofują się z promowania futer, bo reklamodawcy dają pieniądze. I tu o to chodzi, a nie o modę, elegancję i wygodę - mówiła Sowa. Protestujący przed salonem Simple w Krakowie mają ze sobą transparenty oraz zdjęcia zwierząt przetrzymywanych w klatkach, w okrutny sposób zabijanych i obdzieranych ze skóry. Są też informacje, że aby uszyć jedno futro, trzeba np. uśmiercić 21 jenotów, 55 norek, 18 lisów czy 40 fretek. - Już od dwóch lat staramy się namówić tę firmę na rezygnację z futer naturalnych, na zastąpienie ich sztucznymi, co w tej chwili jest stosunkowo proste. Na razie bezskutecznie. Firma próbuje się z nami kontaktować, ale to co proponuje nas nie satysfakcjonuje. Sklep schował z tyłu futra zdjęte witryn, ale to nie jest to, co chcemy osiągnąć. My chcemy wycofania naturalnych futer - powiedział Cezary Wyszyński z Fundacji Viva! Akcja dla zwierząt. - Kupując futro, musimy mieć świadomość, że przyczyniliśmy się do śmierci kilkudziesięciu zwierząt - dodał. Uczestnicy demonstracji skandowali: "Norki, lisy i króliki to zwierzęta, nie szaliki", "Krew, krew na waszych rękach". "Simple zarabia na cierpieniu zwierząt". Przedstawiciele krakowskiego salonu Simple odmówili udzielania informacji, a z centralą firmy nie udało się w poniedziałek skontaktować.