- Będziemy badać, czy śmierć nastąpiła w wyniku nieszczęśliwego wypadku, czy zawiniła jakaś inna osoba - powiedział szef zakopiańskiej prokuratury Zbigniew Lis i wyjaśnił, że jeżeli w ciągu piecu dni postępowanie wykaże, że nie doszło do przestępstwa, sprawa zostanie umorzona. Lawina śnieżna zeszła we wtorek po południu ze Świnickiej Przełęczy, przysypując 26-latka z powiatu nowosądeckiego. O wypadku poinformował ratowników TOPR towarzysz zasypanego turysty. Na miejsce zdarzenia śmigłowcem dotarło sześciu ratowników Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, którzy za pomocą sond przeszukali lawinisko. Poszkodowany znajdował się pod zwałami śniegu na głębokości ok. pół metra przez niemal 40 minut. Po odnalezieniu zasypanego ratownicy rozpoczęli trwającą ponad godzinę reanimację. Turysta śmigłowcem został przetransportowany do zakopiańskiego szpitala. Mimo wysiłków lekarzy zmarł; to pierwsza ofiara śnieżnych lawin w bieżącym zimowym sezonie turystycznym. Turyści nie mieli sprzętu lawinowego, który mógłby pomóc w akcji ratowniczej, takiego jak detektor lawinowy. Detektor taki wysyła sygnał, dzięki któremu ratownicy mogą szybko namierzyć przysypanego przez lawinę. Według ratowników lawiny to najpoważniejsze zagrożenie, z którym można się spotkać zimą w górach. Szanse na przeżycie osób porwanych i całkowicie zasypanych przez lawinę są niewielkie. Ratownicy górscy mówią, że przy ratowaniu ofiar lawin czas ma najistotniejsze znaczenie. Największe szanse na przeżycie są do 15 minut od zasypania poszkodowanego. Później bardzo szybko maleją i już po 35 minutach są niewielkie. W Tatrach od tygodnia obowiązuje drugi, umiarkowany stopień zagrożenia lawinowego. Oznacza to, że wyzwolenie lawiny jest możliwe zwłaszcza przy dużym obciążeniu dodatkowym, przede wszystkim na stromych stokach. Jak twierdzą ratownicy górscy, nie należy jednak spodziewać się samorzutnego schodzenia dużych lawin. Ratownicy Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego odradzają turystom wyjść w góry.