88-letnia kobieta z bólem serca trafiła do szpitala w Limanowej. Tam stwierdzono, że powinna ona trafić na oddział kardiologii inwazyjnej w Nowym Sączu. Kiedy po ponadgodzinnym oczekiwaniu na karetkę transportową pacjentka trafiła do szpitala w Nowym Sączu, na ratowanie jej życia było już za późno. - Prowadzimy czynności, mające na celu ustalenie, czy zaistniało przestępstwo. Czynności te prowadzone są na terenie trzech jednostek: w szpitalach Limanowej i w Nowym Sączu oraz dyspozytorni pogotowia w Tarnowie - powiedział zastępca prokuratora rejonowego w Limanowej prok. Paweł Dunikowski. Po ustaleniu wszystkich okoliczności zdarzenia prokuratura powoła biegłych, odtworzy przebieg zdarzeń i dokona oceny materiału dowodowego. Prokuratura wszczęła w tej sprawie postępowanie z urzędu. Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa złożyła również rodzina. Taka jest wersja szpitala Szczegółowe informacje na temat przebiegu wydarzeń opublikował na stronie internetowej Szpitala Powiatowego w Limanowej jego dyrektor Marcin Radzięta. Według niego pacjentka, po wizycie u lekarza, nadal odczuwała bóle w klatce piersiowej. Wezwano pogotowie. Pacjentka nie chciała jechać do szpitala, ale po namowach trafiła na szpitalny oddział ratunkowy. Tam po badaniach uznano, że z uwagi na podejrzenie zawału serca powinna trafić na oddział kardiologii inwazyjnej szpitala w Nowym Sączu. Jak wynika z relacji dyrektora, dwie karetki transportowe, będące w dyspozycji szpitala, były wtedy zajęte. "Do transportu chorej nie można było użyć karetek systemu ratownictwa medycznego z uwagi na fakt, że jest to - w ocenie ministerstwa zdrowia - niedopuszczalne na gruncie przepisów ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym. Karetki systemu mają być bowiem wykorzystywane do działań ratowniczych" - napisał dyrektor. Ostatecznie kobieta została przewieziona do szpitala do Nowego Sącza inną karetką - tam zmarła. Dyrektor się tłumaczy "Zdaniem szpitala jednym z najważniejszych czynników zdarzenia było późne wezwanie karetki (po upływie 7 godzin od zaistnienia dolegliwości bólowych), brak zgody pacjentki na transport do szpitala, a następnie do Nowego Sącza" - napisał dyrektor. "Oczywiście kontrowersje budzi sytuacja, w której między szpitalami nie można wykorzystywać karetek ratunkowych, ale stan taki nie jest zależny ani od szpitala ani od dyspozytorni w Tarnowie" - podkreślił dyrektor. Zapowiedział także, że szpital ma zamiar wystąpić do ministerstwa zdrowia z prośbą o zmianę przepisów tak, aby dyspozytor w szczególnych przypadkach miał prawo zadysponowania zespołem ratowniczym, także do transportu chorych między szpitalami. Z relacją dyrektora polemizuje na stronie www.limanowa.in córka zmarłej, która oświadczyła, że wszelkie działania, które podjęła w związku ze śmiercią mamy, "są podyktowane troską, by podobna sytuacja nie powtórzyła się już nigdy w przyszłości".