A stało się tak, bo w międzyczasie krakowscy śledczy zgubili akta i zapomnieli o sprawie. Chodziło o niefachowy poród w szpitalu MSWiA w Krakowie. Rodzice dziecka, które przyszło na świat z porażeniem mózgowym twierdzili, że lekarz nie poprzedził akcji porodowej odpowiednimi badaniami, przez co nie zdecydował o cięciu cesarskim. I to - ich zdaniem - doprowadziło do tragedii. Sprawa została zarejestrowana w 2001 roku, a w 2005 roku pokrzywdzony dowiedział się, że akta zaginęły. Przez następne pięć lat nie udało się ich odnaleźć. Nikt nie pamiętał też o ich odtworzeniu. - Sprawa ciągnęła się tak długo, że groziło jej przedawnienie. Złożyłem więc skargę na przewlekłość postępowania - mówi pokrzywdzony w rozmowie z "Dziennikiem Polskim". Krakowski sąd przyznał mu rację, a w konsekwencji najwyższe z możliwych odszkodowań - 20 tys. zł. Z własnego budżetu zapłaciła je krakowska prokuratura. Prokuratorzy, którzy są odpowiedzialni za błędy w śledztwie mają dziś postępowania służbowe. Kwestią zaginięcia akt zajęła się nowosądecka prokuratura.