Interia.pl: Jesteśmy w klubie Pod Jaszczurami w Krakowie. Przed chwilą rozpoczęło się spotkanie w Salonie "Polityki" z prof. Kieresem, szefem IPN. Prof. Kieres mówi o swoim dochodzeniu do stanowiska prezesa Instytutu Pamięci Narodowej. Salon prowadzi jak zwykle red. Janina Paradowska. Prof. Kieres: - Moje drogi do tego stanowiska to były różne formy przekonywania mnie. Ostatecznie przekonało mnie to, że "jak się Pan nie zgodzi, to instytut nie powstanie". IPN przez 18 miesięcy dyskusji od jego uchwalenia do powołania mnie na stanowisko prezesa był jednoznacznie kojarzony z teczkami. Wiedziałem, co może się stać, kiedy otworzą się archiwa PRL-u. Kiedy dziennikarze mnie pytali, co Pan zrobi, żeby IPN był wiarygodny, odpowiadałem w 2000 r., że wiem, czego nie zrobię: nie zrobię niczego, co mogłoby skrzywdzić kogokolwiek! Jest rzeczą niewątpliwą, że działalnością edukacyjną udowadniamy, że jesteśmy bardzo potrzebni. Trzecia sfera naszej aktywności to ściganie zbrodni przeciwko narodowi polskiemu. W ciągu 60 dni od 30 czerwca 2000 r. mieliśmy przejąć wszystkie archiwalia, ale stanie się to dopiero do końca czerwca tego roku. Jest bardzo wiele akt. Działamy podobnie jak Instytut Gaucka w Niemczech. Akta możemy udostępniać wyłącznie osobom, na których były zbierane dokumentacje przez byłe służby. Nie zajmujemy się lustracją, odmawiamy wszystkim, którzy proszą nas o przeprowadzenie tego typu postępowania. Udostępniamy jednak akta do celów naukowo badawczych. Na prośbę rektora UJ podjąłem decyzję dot. ujawnienia dokumentów dot. Instytutu Niemieckiej Pracy Wschodniej. Ta sprawa tego wymagała, ale musiałem podjąć taką decyzję. Mirosław Chojecki w postępowaniu przez nas prowadzonym nie został uznany za pokrzywdzonego, bo kiedyś podpisał dokument podczas pracy w Świerku, w Instytucie Badań Jądrowych. Później uchyliłem tę decyzję i przyznałem Chojeckiemu status pokrzywdzonego. Miałem do tego prawo. Mirosław Chojecki poza jednym pismem, jakie podpisał w Świerku, nie ma w swojej przeszłości niczego, co rzuciłoby na niego cień. Z 25 tys. osób, jakie się do nas zwróciły, dopiero 3 tys. otrzymały archiwa do wglądu. Jedna ze znanych postaci polskiego życia publicznego przyszła do mnie i powiedziała, że nie ma na jego temat nic, inna osoba powiedział mi, że archiwa dot. tej osoby są w archiwach operacyjnych. To wszystko wskazuje na to, z jak trudną materią się zmagamy. Profesor Kieres podał przykłady przypadków zbrodni ludobójstwa, jakie udało się współcześnie wyjaśnić dzięki działalności Instytutu Pamięci Narodowej. Prof. Leon Kieres: Wielu zbrodniarzy broniło się i broni nadal słowami, my przecież tylko wykonywaliśmy rozkazy. Problem polega na tym, czy można dzisiejszych 80-90-latków oskarżać i skazywać. Jednak ci zbrodniarze dobrze wiedzieli, co robili, chociaż dzisiaj się tłumaczą, że wykonywali rozkazy. Wyjaśniamy też sprawy dotyczące działalności sadów skazujących ludzi w stanie wojennym. Ktoś powiedział: ponieśliście klęskę, co do ścigania prokuratorów z czasów stalinowskich czy stanu wojennego... Być może ma rację, bo nie wszystko się udało doprowadzić do wyjaśnienia. Zarzuca się nam, że jesteśmy "prawicowymi" historykami, ale przecież nie ma prawicowej czy lewicowej historii. Po to zajęliśmy się sprawą Jedwabnego, bo w latach 40. ta sprawa została odłożona na półki przez ówczesnych historyków, a trzeba było ją wyjaśnić. Profesor skończył swoją mowę wstępną. Odpowiedzi na pytania z sali. Pytanie: Kiedy 5 X 1982 r. przesłuchujący mnie pracownik SB powiedział mi tak "gdyby Pan wiedział, kto nas na pana naprowadzał, to by się pan załamał", albo kiedy później się to powtórzyło... to sprawia, że ja do dzisiaj do swojej teczki nie zajrzałem... Prof. Leon Kieres: Napisano o mnie, że bardziej dbam o losy kata niż ofiary. Nie jest tak, bo po prostu robimy w IPN to, co do nas należy... I w 1990 r. zastanawiałam się, czy powinienem stać w pierwszym szeregu tych dekomunizujących. Pani z sali pyta, dlaczego IPN nie odpowiada na pisma dotyczące postępowań w sprawie śmierci Stanisława Pyjasa, Stanisława Pietraszki, zbrodni stanu wojennego itp. Leon Kieres: Chcę, by moja działalność była rozpatrywana nie tylko w kategoriach formalnoprawnych. Przyjrzę się, w jakim stanie są akta w sprawie pacyfikacji Nowej Huty, Pyjasa i innych. Trybunał Stanu stwierdził, że Wojciech Jaruzelski i członkowie Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego nie będą postawieni przed sądem za wprowadzenie stanu wojennego. Nasz instytut przygotował szczegółową dokumentację stanu wojennego. Co do pytania o złe podręczniki... W Polsce nie ma dzisiaj monopolu na korzystanie z jednego tylko podręcznika. Pytanie: - Jak to jest z pamięcią IPN, dlaczego nie ściga się tego, że pan Wiesenthal publikuje herezje dot. AK na swoich stronach? Prof. Leon Kieres: Reagujemy. Strony te zostały zmienione, szkoda, że później, ale my nie mamy możliwości sprawczej, możemy tylko protestować. Pytanie: Jedwabne to czarna plama na IPN. Trzeba było najpierw zakończyć śledztwo, sprawdzić, ekshumować wszystkie ciała, a dopiero później się wypowiadać i zrzucać na Polaków. U nas w domu przechowywało się 6 żydów. Gdybym nie była katolikiem, to zostałabym antysemitką. Prof. Leon Kieres: W 1949 r. sąd PRL skazał za Jedwabne 10 Polaków, w tym jednego na karę śmierci. W okresie obecności NKWD w Jedwabnem wywożono całą inteligencję żydowska, są bardzo różne konteksty tamtych wydarzeń. Dla mnie to, co zrobiliśmy w sprawie Jedwabnego, dobrze służyło i służy Polsce. Red. Janina Paradowska: Sprawa Jedwabnego dzieliła i dzielić będzie polski naród. Najlepiej mimo wszystko mówią o niej źródła historyczne, wytworzone właśnie przez IPN. Pytanie: Jak wygląda sprawa pacyfikacji na Lipówkach, na kresach wschodnich, gdzie partyzantka komunistyczna i żydowska pacyfikowała ludność? Prof. Leon Kieres: Ta sprawa będzie zakończona jeszcze w tym roku, podobnie jak wiele podobnych. Pytanie: Czy ma Pan świadomość, że dla naszego pokolenia, urodzonych w latach 70. staje się Pan cenzorem naszej historii? Prof. Leon Kieres: Pan mnie obraził, bo ja o tę Polskę walczyłem. Na sali rozrzucono ulotkę;"Za fałszowanie polskiej historii współczesnej młode pokolenie wystawimy recenzje, a suma naszych krzywd złoży się na karę dla was". Pytanie: Dlaczego w Kielcach nie ma IPN? Prof. Leon Kieres: W Kielcach jest delegatura. Żeby był oddział, musi być sąd apelacyjny. Pytanie: Jak Pan sytuuje Instytut? Jaki on ma status? Prof. Leon Kieres: Chcę zapytać tych, którzy nas krytykują, gdzie byli przez 18 miesięcy od uchwalenia ustawy o IPN do wyboru prezesa... Red. Janina Paradowska: Czy to prawda, ze organizuje pan nową partię polityczną? Prof. Leon Kieres: Zaproszono mnie na dyskusję o b. Solidarności, ale nie uczestniczę czynnie w polskim życiu politycznym. Na pewno nie będę ubiegał się za dwa lata o wybór na II kadencje na tę funkcję. Wiem, że do końca życia będę żył naznaczony piętnem tej mojej działalności. Dziękuję bardzo.