Już drugi w ostatnim czasie akt oskarżenia przeciwko Januszowi M., urzędującemu prezydentowi Oświęcimia, wpłynął do sądu. Tym razem oskarżony jest o "doprowadzenie Miasta Oświęcim do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w celu uzyskania korzyści majątkowej", czyli - oszustwo. Zdaniem Prokuratury Rejonowej w Suchej Beskidzkiej, prezydent próbował oszukać również Skarb Państwa. Według ustaleń śledztwa, 5 grudnia 2005 r. Janusz M. zawarł umowę o zastępstwo procesowe ze znanym adwokatem z Bielska-Białej, Januszem Gałkowskim (senatorem PiS w obecnej kadencji). Mecenas miał reprezentować prezydenta w sprawie karnej przeciwko Jackowi P., mężowi skarbniczki miasta Oświęcim, wyrzuconej ze stanowiska przez Janusza M. w atmosferze skandalu. Jako "zleceniodawca" został w umowie wpisany "Urząd Miasta Oświęcim". - Występując w imieniu urzędu, Janusz M. zobowiązał miasto do zapłaty adwokatowi kwoty 2 590 zł za zastępstwo procesowe, pokrycie kosztów dojazdów oraz kosztów sądowych i skarbowych. Równocześnie M. udzielił adwokatowi pełnomocnictwa jako osoba prywatna - opisuje Bogusława Marcinkowska, rzeczniczka krakowskiej Prokuratury Okręgowej. W istocie bowiem proces karny Jacka P., którego dotyczyła umowa, toczył się w wyniku wniesienia do sądu prywatnego aktu oskarżenia przez Janusza M. Prezydent oskarżył w nim męża skarbniczki o zniesławienie. Zdaniem prokuratury, zawierając w imieniu miasta wspomnianą umowę z mecenasem, Janusz M. przekroczył swe uprawnienia i w celu osiągnięcia korzyści majątkowej doprowadził Oświęcim do niekorzystnego rozporządzenia mieniem (sprawił, że adwokat otrzymał pieniądze w prywatnej sprawie M. z miejskiej kasy). Drugie przestępstwo prezydenta miało, w opinii śledczych, polegać na domaganiu się od sądu zwrotu kosztów procesowych opłaconych już przez miasto.