W internecie Marcin Wnuk z portalu kazimierz.com założył grupę, która popiera inicjatywę pod hasłem: "Złóżmy samolot prezydencki Tu - 154M w krakowskim Muzeum Lotnictwa". - W poniedziałek po katastrofie zacząłem się zastanawiać, co stanie się z rozbitym samolotem prezydenckim; dosyć szybko doszedłem do wniosku, że najgorszym rozwiązaniem byłoby rozparcelowanie szczątków w różnych izbach pamięci w całym kraju. Odpowiednie (do skali katastrofy) wrażenie zrobią tylko szczątki samolotu złożone razem, w indywidualnym hangarze, ułożone w obrysie oryginalnego kształtu samolotu Tu - 154M - poinformował Marcin Wnuk. Dodaje, że już zaczęły się zabiegi o fragmenty prezydenckiej "Tutki". O pozyskanie przedmiotów z miejsca katastrofy pod Smoleńskiem, w której zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria, stara się Muzeum Historii Polski w Warszawie. Chciałoby ono otrzymać m.in. szarfę z wieńca prezydenckiego, który przetrwał katastrofę, części rozbitego samolotu oraz przedmioty lub dokumenty, które się zachowały i mogą mieć wartość symboliczną, a nie należą do rodzin ofiar katastrofy. W tej sprawie muzeum wystąpiło już do Kancelarii Prezydenta oraz ministra obrony narodowej Bogdana Klicha. - Myśleliśmy o tym, aby fragment prezydenckiego samolotu umieścić w Muzeum Lotnictwa. Mogłaby być to część skrzydła albo statecznik. Uznaliśmy jednak, że czas żałoby nie jest odpowiednim momentem, aby o to zabiegać. Na to będzie jeszcze czas - mówi Krzysztof Radwan, dyrektor Muzeum Lotnictwa Polskiego. Wyjaśnia również, że w krakowskim muzeum nie rozważano sprowadzenia wszystkich elementów tupolewa i ich odtworzenia. - Nawet komisja badająca przyczyny katastrofy nie zdecydowała się na odtworzenie samolotu, tylko układa jego części na obrysie maszyny. Poza tym, gdyby nawet udało się odtworzyć samolot, to nie mielibyśmy tak dużego hangaru, w którym można byłoby go umieścić - tłumaczy dyrektor Krzysztof Radwan. Przyznaje przy tym, że muzeum będzie zabiegać o sprowadzenie części samolotu, tak, aby mogła pełnić rolę monumentu, upamiętniającego ofiary katastrofy. Zdaniem Grzegorza Sobczaka, redaktora naczelnego magazynu lotniczego "Skrzydlata Polska", prace komisji badającej przyczyny katastrofy mogą potrwać jeszcze wiele tygodni i sprowadzenie elementów samolotu może być możliwe prawdopodobnie dopiero w przyszłym roku. - Odtworzenie samolotu jest możliwe poprzez podwieszenie jego części w przestrzeni. Taką technologię stosują Amerykanie. Potrzeba jednak na to dużo czasu i jest to bardzo kosztowne - mówi redaktor Grzegorz Sobczak. Przyznaje również: - Na terenie Muzeum Lotnictwa nie ma hangaru, w którym mógłby się pomieścić tak odtworzony samolot. Nie wyobrażam sobie natomiast, aby można było go umieścić pod gołym niebem ze względu na to, że elementy samolotu uległyby zniszczeniu. Marcin Wnuk zaznacza: - Szczątki samolotu będą zapewne badane bardzo długo. Będzie więc czas na to, aby zastanowić się, jak w przyszłości w krakowskim muzeum wyeksponować tupolewa. Na pewno musiałby powstać specjalny hangar, w którym byłby umieszczony. Na terenie muzeum jest jednak jeszcze dużo miejsca na to, aby wznieść taki obiekt. (TYM) ptymczak@dziennik.krakow.pl Czytaj również: Panie ministrze, nie zapomnimy - pogrzeb Zbigniewa Wassermanna Nie polecimy do różnych krajów Dobry klimat dla szybkiej kolei