Tak twierdzi Mirosław Gilarski, radny miasta z klubu Prawa i Sprawiedliwości. Chodzi o fotografię autobusu linii 192, nadrukowaną na biletach okresowych MPK, na którym widnieje nazwa Krakowskiej Szkoły Wyższej - dowiedziała się "Gazeta Krakowska". - Dla mnie jest to ewidentna reklama, w dodatku za publiczne pieniądze - mówi oburzony Gilarski. - Nie mam nic przeciwko umieszczaniu na kartach MPK zdjęć autobusów i tramwajów, ale według mnie powinny się na nich znajdować inne nazwy niż Krakowska Szkoła Wyższa, której współzałożycielem jest prezydent - dodaje. Zdaniem radnego to, że na biletach, które kupują krakowianie znalazł się taki a nie inny napis, nie jest przypadkiem. - To świadome działanie i wyraźny ukłon w stronę prezydenta. Te bilety powinny zostać jak najszybciej wycofane - uważa Gilarski. Według Marcina Helbina, rzecznika prezydenta, cała sytuacja to czysty absurd. - Gdyby nie interpelacja radnego Mirosława Gilarskiego, nigdy nie przyszłoby mi do głowy, żeby zwrócić uwagę na coś takiego - komentuje Marcin Helbin. - Myślę, że pomysł radnego zrodził się po prostu z nudów. W związku z tym, że jest sezon ogórkowy ja również wykryłem poważną aferę, tylko że z udziałem Gilarskiego. Zauważyłem, że w wyborach na radnego startował z 1. miejsca, 4. okręgu. 1 i 4 to 14. Dla mnie to też jest zawoalowany sposób reklamowania się radnego podczas kampanii wyborczej na tramwajowej "14" - żartuje Helbin i dodaje, że zamiast wymyślać sobie wirtualne problemy, radny powinien się zająć prawdziwymi problemami mieszkańców Krakowa. - Żadne zlecenie ani jakakolwiek sugestia, dotycząca zdjęcia na biletach, nie wpłynęła do nas z kancelarii prezydenta - zapewnia z kolei Grzegorz Dyrkacz, kierownik działu zarządzania ruchem w MPK. - Karty reklamują nasz autobus, napędzany sprężonym gazem ziemnym, który kursuje na linii nr 192, od Krakowskiej Szkoły Wyższej do Lotniska. Stąd na zdjęciu, zupełnie przypadkowo, znalazł się napis z nazwą uczelni, która jest równocześnie przystankiem końcowym tej linii - wyjaśnia. Jego zdaniem nie może tu być mowy o świadomym działaniu. - Przecież na naszych biletach pojawiają się tramwaje i autobusy z różnymi napisami. Ostatnio była to np. nazwa Filharmonii. Nie oznacza to jednak, że reklamujemy tę instytucję - podkreśla.