Incydenty w okresie noworocznym miały miejsce na najbardziej popularnym w Tatrach szlaku do Morskiego Oka. Turyści mieli pretensje, że nie ma wystarczającej liczby zaprzęgów konnych na trasie Morskie Oko - Polana Palenica. Jak relacjonował komendant straży parku Edward Wlazło, około godz. 14-stej w sylwestra na Włosienicy koło Morskiego Oka utworzyła się kolejka oczekujących na transport konny licząca kilkaset osób."Miejsca w saniach było jedynie na 200 osób, a reszta turystów, częściowo pod wpływem alkoholu, zaczęła się awanturować i domagać od nas większej liczby sań. W konsekwencji po awanturze i wyzwiskach turyści i tak wracali na piechotę" - powiedział Wlazło. Władze parku rozważają reorganizację transportu konnego w tym okresie. Jak zwróciła uwagę Paulina Kołodziejska z TPN, większość turystów odwiedzających Tatry zachowuje się dobrze wobec przyrody i pracy służb parku. "Przepisy parku nie precyzują możliwości karania w przypadku nadużywania alkoholu i niestosownego zachowania. Możemy jedynie upominać, zwracać uwagę. Służba Parku ma podobne uprawnienia do policji, ale środki przymusu bezpośredniego to ostateczność" - powiedziała. Według władz TPN przypadki łamania przepisów parku w sytuacji bardzo dużego ruchu turystycznego przestają być incydentalne, a zaczynają się stawać pewną przykrą normą. "Niebawem planowane jest spotkanie, jak możemy działać w takich sytuacjach w przyszłości i w jaki sposób jesteśmy w stanie zapobiegać takim sytuacjom" - wyjaśniła PAP Kołodziejska. Przed Sylwestrem TPN, jak co roku, zorganizował akcję "Nie strzelaj w sylwestra", która ma uczulić turystów na problem zwierząt źle znoszących huk petard. Jak wynika z obserwacji służb parku, mimo akcji w samych Tatrach fajerwerki i tak sporadycznie odpalano. "Jesteśmy za tym, żeby zakazać sprzedaży i używania fajerwerków w całym Zakopanem, bo huk z miast dociera również w Tatry" - skomentowała Kołodziejska.