Inwestor tłumaczy swoją trudną sytuację finansową wstrzymaniem realizacji umowy, podpisanej jeszcze przed przejęciem zakładu, przez Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Fundusz twierdzi natomiast, że to firma IGELL nie spełniła warunków umowy. Zakład zbankrutował w zeszłym roku. Pracownicy nie otrzymywali wynagrodzeń za swoją pracę, przybywało wierzycieli, a zniesienie wyłączności na produkcję niektórych wyrobów kazało spółdzielniom inwalidów stawić czoło konkurencji. Inwalidzi z "Limanowianki" postanowili zakład sprzedać. Jedynym zainteresowanym okazała się firma IGELL. Co ciekawe, kupiła on zakład warty milion złotych, nie mając pieniędzy. - Dał nam 3 mld starych złotych przy akcie notarialnym, powiedział, że resztę zapłaci na drugi dzień. Nie wpłacił - mówią pracownicy. Przede wszystkim na dotację z Państwowego Funduszu Osób Niepełnosprawnych, z którym miał podpisaną umowę. On gwarantował zatrudnienie załogi, fundusz refundował koszty poniesione na uruchomienie produkcji i utrzymanie pracowników. Szansa na zarobienie pieniędzy była więc duża. Jednak cały misterny plan - wraz "Limanowianką" - runął. Okazało się, że PFRON wstrzymał realizację umowy. - Firma IGELL przejęła 200 etatów osób niepełnosprawnych, ale jako nowy podmiot gospodarczy nie uzyskał statusu zakładu pracy chronionej - podkreśla Jan Bury z małopolskiego oddziału PFRON. Zadłużenie nowego właściciela "Limanowianki" dwukrotnie przekracza wartość zakładu. Tylko komornik ma wykonać ok. 300 egzekucji na kwotę ponad 2 mln zł. Hipoteka przejętej spółdzielni jest prawie w całości obciążona przez wierzycieli, a to oznacza, że inwalidzi swoich pieniędzy nie dostaną. Jedyną szansą jest otrzymanie przez zakład statusu zakładu pracy chronionej. To jednak jest wciąż poza zasięgiem właściciela firmy. Posłuchaj relacji reporterki RMF Grażyny Bekier: