Od początku sezonu narciarskiego do szpitala w Zakopanem zgłosiło się już niemal 2,5 tysiąca turystów wymagających pomocy. Tylko w ferie było ich prawie 1700. Zdarzały się i takie dni, kiedy oddział ratunkowy udzielał pomocy 150 osobom. Średnio było to 100 pacjentów na dobę - czyli o sto procent więcej niż przed feriami. Prawie 160 osób wymagało leczenia operacyjnego. Średnio, niemal codziennie, przyjmowano na oddział ortopedyczno-urazowy ponad 10 osób, a w niektóre dni ortopedzi operowali od wczesnego rana do nawet drugiej w nocy. Wyjątkowo dużo było poważnych urazów: złamań kości udowych i złamań w obrębie biodra. - To w mojej opinii świadczy o dużej energii urazu. To oznacza dużą prędkość na stoku i upadki, czy zderzenia przy dużych prędkościach. To powodowało takie obrażenia, które porównywaliśmy do urazów, jakie powstają podczas wypadków komunikacyjnych - powiedział w rozmowie z reporterem RMF FM dyrektor medyczny zakopiańskiego szpitala dr Marian Papież. Mniej było za to urazów głowy: być może dlatego, że na początku roku wprowadzono obowiązek jazdy dzieci i młodzieży w kaskach na narciarskich stokach. Najwięcej pracy zakopiańscy lekarze mieli w ostatnich dwóch tygodniach ferii, kiedy odpoczywali mieszkańcy Małopolski, Wielkopolski czy woj. kujawsko-pomorskiego. To także nowość, bo do tej pory najwięcej pacjentów pojawiało w szpitalu w okresie ferii woj. mazowieckiego. Większa liczba turystów wymagających pomocy być może wzięła się również stąd, że przez całe ferie panowały dobre warunki do uprawiania białego szaleństwa. Przy czym słowo "szaleństwa" niektórzy narciarze i snowboardziści potraktowali zbyt dosłownie.