Tuż po zdarzeniu pojawiły się pogłoski, że pożar w zakładach, które akurat przeprowadzały znaczną redukcję zatrudnienia, mógł być wynikiem podpalenia. - Biegły nie wykluczył, że worki foliowe i opakowania zapaliły się od spalin lub rozgrzanego układu wydechowego ciężarówki, która dłuższy czas przy nich parkowała - powiedział prokurator. Ponadto biegły stwierdził w wydanej opinii, że pożar ten nie stanowił zagrożenia dla ludzi lub mienia w znacznych rozmiarach. Do pożaru w krakowskich zakładach farmaceutycznych doszło na początku marca. Ogień zniszczył magazyn o powierzchni 2,4 tys. m kw., w którym były przechowywane odpady z opakowań - papier, tektura, folia oraz deski. W akcji gaśniczej uczestniczyło 25 zastępów strażackich. W pożarze nikt nie ucierpiał.