Ogień pojawił się w prywatnej części lasu, ta jednak graniczy z tamtejszym nadleśnictwem. Było więc duże ryzyko, że pożar szybko się rozprzestrzeni. Płomienie były tylko kilkaset metrów od budynków, jednak strażacy twierdzili, że bezpośrednio im nie zagrażały. Pożar gasiło 15 jednostek straży pożarnej. Początkowo miały one problem z dotarciem w niedostępne dla samochodów części lasu. Dlatego na miejsce wysłano samolot i śmigłowiec, które miały wspomóc strażaków dużymi zrzutami wody. Ostatecznie jednak straż poradziła sobie sama i pomoc z powietrza nie była konieczna.