Dziś rano śmigłowiec przywiózł sześciu ratowników TOPR-u, którzy przeczesywali okolice Czarnego Stawu. Od zaginięcia turysty minęły już dwie doby. W czwartek rano mężczyzna wybrał się na szczyt Rysów. Chciał stamtąd zjechać na nartach, mimo że ratownik dyżurujący w schronisku nad Morskim Okiem odradzał mu ten pomysł: - Wyszedł rano o 6.30 . Około godz. 10. ostatni raz go widziałem przez lornetkę poniżej tzw. kamienia. Wtedy kompletnie załamała się pogoda. Od tamtej pory nie ma żadnych wiadomości od turysty. Ratownicy nie wykluczają także, że turysta mógł zrezygnować z planowanej wyprawy. Do tej pory jednak nie odezwał się do swojej rodziny. Milczy także jego telefon komórkowy. Według toprowców, nie ma całkowitej pewności, że mężczyzna uległ wypadkowi w Tatrach, ale z upływem czasu wersja ta staje się coraz bardziej prawdopodobna. Jutro główne poszukiwania prowadzone będą od słowackiej strony, gdzie odnaleziono ślady po zejściu lawiny. Istnieje przypuszczenie, że mogła ona porwać polskiego turystę.